Narzekamy na pogodę? Narzekamy! Choć stare przysłowie mówi, że w marcu, jak w garncu. Dla pocieszenia zajrzyjmy w jeden z listów Antoleńka. Napisany został w czerwcu! Może jeszcze to podkreślę: to CZERWIEC! A on po raz kolejny wyjechał do sanatorium do Szafranowa. I tak parafrazując Koziołka Matołka wyznam, że co przeżył i co widział, krótki liścik wam opowie.
Szafranowo, dnia 1 czerwca 1914
Kochana Karolciu!
Całe 24 godziny jechałem dłużej aniżeli w zeszłym roku. Przyjechałem dopiero w niedzielę o 12 w południe. Wystaw sobie Karolciu, że począwszy od Samary śnieg grubo leży na ziemi i zimno tu takie, jak wszyscy diabli. W nocy przykrywam się dwoma kołdrami, paltem, w nogi kładę koszyk, by to wszystko przytrzymać i swoją drogą zimno mi. Natura jest tutaj jeszcze we śnie, jak u nas w marcu, na dworze w palcie zimowym za zimno, bo i wiatry wieją zimne. Dużo chorych znajomych spotykam, ale razem ludzi jeszcze mało. Byłem u doktora. Znalazł katar płuc, to zdenerwowanie. Po dwóch tygodniach znowu mam iść na wizytę. Ważę 158 i ¼ funta – taka sama waga jak w zeszłym roku gdym przyjechał na kuracje. Uściskaj Karolciu Matkę, wyskrobka naszego Jankę.
Twój Antek
U góry oryginał listu, a obok zewnętrzna strona kartki, na której został napisany.