Epistolograficzna historia miłości we fragmentach
Urzędnik Kolei Nadwiślańskiej na początku XX wieku wyjeżdża na Wschód do sanatorium, aby podreperować zdrowie. W rodzinnej Warszawie zostawia żonę i córkę. Tęsknota za rodziną i nuda sprawiają, że zaczyna pisać listy do ukochanej małżonki. To właśnie one stały się przedmiotem monodramu Zacharjasza Muszyńskiego „Listy do Skręcipitki” w reżyserii Małgorzaty Szyszki.
Antoni Adamski (zwany Antoleńkiem) to romantyczny i wrażliwy patriota, miłośnik prozy Henryka Sienkiewicza, człowiek prawy, oddany i prawdziwe kochający swoją rodzinę – żonę, Leokadię Karolinę i córkę, Janinę. Jego listy niewątpliwe stanowią dowód miłości, jaką darzył ukochaną, ale dostarczają także ciekawego spojrzenia na ówczesne stosunku polsko-rosyjskie. Jednak przez znaczną część monodramu publiczność zostaje zaznajomiona ze sprawami bardziej trywialnymi – obszerne opisy przyrody, dokładne zalecenia co do prezentu urodzinowego dla córki, wzmianki na temat stanu zdrowia i ogólnego samopoczucia i ciągłe narzekania na brak odpowiedzi. Perełkami monodramu są momenty, w których wyraźnie dostrzegamy zatroskanego o swój kraj patriotę (m.in. zwymyślanie Rosjanina ze wstrętem słuchającego polskiej mowy).
Zacharjasz Muszyński bardzo dobrze sprawdził się w roli staromodnego urzędnika kolejowego, człowieka z klasą i fasonem. Jego ciepła barwa głosu i sposób mówienia wzbudzały sympatię, a sposób poruszania się (pewny, ale i z dystansem, jakby nieco zapobiegawczy) doskonale odzwierciedlał charakter bohatera. Wzruszające momenty, w których Antoleniek oczekuje wieści z Warszawy w wykonaniu Muszyńskiego sprawiają, że widzowie również z coraz większym zniecierpliwieniem zastanawiają się, kiedy odpisze ukochana Karolcia.
Za scenografię „Listów do Skręcipitki” posłużyły przede wszystkim rekwizyty – kilka walizek, dziecięca kolejka obrazująca podróż naszego bohatera i parę mniej znaczących drobiazgów. Reszta rozgrywała się w wyobraźni publiczności, którą Muszyński umiejętnie pobudzał malując ekspresywne obrazy przygód swojego bohatera. Szkoda tylko, że autorzy zdecydowali się skoncentrować na tych perypetiach Antoleńka, które niekoniecznie należały do najciekawszych. Zapewne podstawowym zamysłem twórców spektaklu było ukazanie uczucia między bohaterem a jego żoną, ale drobiazgowe opisywanie każde aspektu nudnego życia w sanatorium chyba nie okazało się dobrą do tego drogą. Za mało w przedstawieniu tęsknoty na wygnaniu, za dużo tej „zwykłej” tęsknoty ze świadomością, że wkrótce się zobaczymy. Dlatego też na zainteresowanie zasługuje zakończenie przedstawienia, kiedy to sytuacja polityczna staje się coraz trudniejsza i nasz bohater nie może powrócić do ojczyzny. Listy Antoniego z wygnania zasługują na dużo większą uwagę niż jego relacje z leniwego życia sanatoryjnego.
Abstrahując od wyboru takich, a nie innych listów Antoleńka, monodram Zacharjasza Muszyńskiego jest ciepłym i nostalgicznym przedstawieniem, pokazującym, że miłość i tęsknota pozostaje niezmienna niezależnie od upływu czasu. A prawdziwość historyczna listów i czasy, w jakich zostały one napisane stanowią dodatkowe ubogacenie monodramu.
Paulina Aleksandra Grubek
Dziennik Teatralny Warszawa
29 października 2013
„Listy do Skręcipitki” – reż. Małgorzata Szyszka – Scena Lubelska 30/32 Warszawa