Wojna z reguły powoduje, że ludzie tracą kosztowności. Tak było i z biżuterią Skręcipitki, której ocałały jedynie drobiazgi… Między innymi kolczyki. Lekkie, z dętego złota, a więc niewiele warte nawet jako kruszec. Tę parę podarowała jednej ze swoich wnukowych. Kolczyki były troszkę uszkodzone (co widać na fotografii), a wnukowa nie miała przekłutych uszu. Postanowiła więc zamiast je reperować – przerobić na… broszkę. I tak w latach 60-tych przedwojenna biżuteria nabrała nowego wyrazu.
Testament Skręcipitki
Ostatni wpis w tym roku. Oto testament Skręcipitki. Sporządzony w 1969 roku w obecności świadków. Ich dane można już ujawnić, bo przecież numery dowodów osobistych dawno się zmieniły… No i nie wszyscy świadkowie żyją.
Po podpisie widać, jak bardzo zmieniło się pismo ukochanej Antoleńka. Ale cóż… z damy, która wyglądała kiedyś tak…
…została starowinka, której ostatnie zdjęcie prezentuję poniżej…
Na fotografii jest z wnukową – Haliną ze Steców i prawnuczką Małgorzatą Karoliną Piekarską.
Świadectwo ślubu – Antoleńka i Skręcipitki
Już po wystawie. Przy okazji jej przygotowywania i likwidacji wpadł nam w ręce jeszcze jeden dokument. To świadectwo ślubu Antoleńka i Skręcipitki. Wydane zostało wprawdzie już w czasach PRL, ale zawiera sporo informacji. Przede wszystkim dotyczących wieku pary młodej. Kto dziś tak młodo wychodzi za mąż? Kto tak młodo żeni się?
Już po spektaklu, ale… wystawa trwa
Dziś odbyło się ostatnie w tym roku przedstawienie „Listów do Skręcipitki”. Grałem tam, gdzie miała miejsce premiera, czyli w Klubie Kultury Saska Kępa.
Ostatni spektakl był dość niezwykły, ponieważ przyszli ci, którzy znali osobiście tytułową Skręcipitkę. Tak więc były jej dalekie kuzynki i kolega jej wnuka, autor tego zdjęcia poniżej.
Teraz jest już po spektaklu, ale… wystawa pamiątek po bohaterach monodramu trwa. W Klubie Kultury Saska Kępa przy ulicy Brukselskiej 23 będzie ją można oglądać do 22 grudnia.
Zapraszam w imieniu swoim, reżyserki Małgorzaty Szyszki i scenarzystki Małgorzaty Karoliny Piekarskiej – prawnuczki Skręcipitki, która swoje drugie imię dostała własnie na jej cześć.
Teściowa Antoleńka w dokumentach
Trafiły ostatnio w moje ręce dokumenty mówiące o teściowej Antoleńka. Dokumenty o tyle ciekawe, że jeden dotyczy urodzin i chrztu, a drugi śmierci i oba pochdozą z róznych epok. Odpis aktu urodzenia i chrztu wydano w 1936 roku, a więc w czasach II RP. odpis aktu zgonu w czasach PRL. I ten drugi o ileż mniej zawiera informacji… A co najciekawsze… Ktoś kto nie wie, nie zorientuje się, że chodzi o tę samą osobę.
Na szczęście…. zachował się też jej akt ślubu. I to wydany w czasach, gdy w Warszawie panowały władze niemieckie. Po co i komu był potrzebny? Nie dowiemy się już nigdy.
Mama Antoleńka, jako dziewczynka
Pisałem kiedyś o matce Antoleńka Emilii z Wróblewskich. Tej, która pomagała powstańcowi styczniowemu i w zamian za tę pomoc dostała od niego namalowany akwarelą obrazek, na którym w rogu jest namalowany jej monogram z kwiatów, czyli litery E.W.
Otóż dziś, przy okazji nagrania pewnego programu telewizyjnego, znaleźliśmy jej fotografię z dzieciństwa. Jest na niej z trójką rodzeństwa, których imion dziś nikt już nie zna. Emilia, panna w białej sukience.
Czyż nie widać, że to ta sama, która na tym zdjęciu poniżej, już jako starowinka, siedzi przed swoim domem przy ulicy niegdyś Nowoaleksandryjskiej, a dziś Puławskiej?
Pocztówka od matki
W pamiątkach związanych z Antoleńkiem i jego rodziną zachowała się też osobliwa pocztówka. oto autorem treści jest z pewnością jego matka Emilia Wróblewska, ale pisał ją pod jej dyktando prawdopodobnie prawdopodobnie mały Erazm Maria Węgierkiewicz, czyli syn siostry Antoleńka – Mańci. Można to poznać po tytule „Kochany Wuju”. Mańcia to ta z sióstr, która najpierw pracowała w cukierni u Lardellego, a potem prowadziła własną w danym lokalu po Lardellim przy ul. Boduena. To od niej na wyjazd do sanatorium Antoleniek dostał pudełko ciastek, do którego – jak wynika z jednego z listów – wparowała mysz na łasuchowanie.
Wt. D. 23 cz.
Kochany Wuju,
Kochany Antku,
Pocztówke odebrałam dnia 23 czerwca. Smuci mnie, że dłużej nie możesz wytrzymać na tem wygnaniu. Myśli moje są wciąż przy Tobie. Do Michci możesz adresować na Miodową nr 3. Tam gdzie jest Mańcia. Ściskam Cię. Twoja Matka
List od matki
Wprawdzie monodram od dawna gotowy, ale… szykujemy wielką, kończącą projekt wystawę pamiątek związanych z monodramem. Przy okazji znalazły się takie cudeńka (już je widzieliśmy, ale nie weszły do monodramu, więc zostały schowane tam gdzie były, czyli do przepastnej szuflady pełnej rodzinnych dokumentów), jak… list matki do Antoleńka wysłany do niego, gdy po raz pierwszy bawił na kuracji w sanatorium w Szafranowie. W swoim czasie cytowałem fragment. Na ostatniej stronie jest dopisek zrobiony przez siostrę – Heńkę, zwaną Niunią.
Mokotów 7.VIII 13 r.
Kochany Antosiu!
Mój złoty, kochany, drogi Antku, jeżeli mnie choć trochę kochasz, to proszę Cię na wszystko w świecie abyś został w Szafranowie jeszcze choć z tydzień czasu, po oznaczonym terminie wyjazdu, przez ciebie w dzisiejszej pocztówce, która otrzymałam z dnia 1/VIII 1913 roku. Pisałam do Ciebie list z dopiskiem Heńki, prócz tego Heńka wysłała do Ciebie trzy pocztówki i list rekomendowany z dwunastoma pocztówkami malarzy polskich w środku. Karolka zaś prawie co dzień wysyła listy zwykłe lub rekomendowane. Ojciec i Janka Jackowska jedną. Halka wysłała wczoraj pocztówkę. Wandzia dwie. Wacek trzy. Janek dwie. Więc Antosiu odpisz czy wszystko to otrzymałeś, gdyż z Twoich listów wnioskujemy, że nie. Ja jestem względnie zdrowa. Heńka jest na urlopie w domu, leczy zęby. Mańka jest w dalszym ciągu u Lardellego. Ze Stachem jakoś żyją zgodnie. Janek urlopu jeszcze nie dostał, dopiero może dostanie przy końcu sierpnia, lub we wrześniu. Do Radomia bilety już mam od Janka, pewno pojadę na drugi tydzień z Halką. U nas ciągłe deszcze, zbiory żyta straszne, wszystko na pniu gnije. Jeżeli chcesz napisać parę słów do Ciotki Frani, to pisz na adres Mańci, gdyż ciotka jest tam chwilowo na gospodarstwie. Dziękuję Ci bardzo za pamięć o niej. Ojcu strasznie się nudzi w święta, chodzi jak błędna owca, niema co robić, brak mu trzeciego partnera.
Antosiu, posyłam ci óśm marek żebyś tylko pisał. Chociaż listownie lecz rozmawiajmy z sobą. Czy u was tam niema futer do podbicia szuby, jeżeli tak to odpisz mi, ja zaś posłałabym Ci pieniądze i poprosiła o kupno takowych.
Którego dnia będziesz miał wyjechać to napisz nam, żebyśmy nie wysyłali listów, bo któż by tam za ciebie odebrał. Antku! Jestem ci bardzo wdzięczna, za odznaczenie naszego grobu na cmentarzu prawosławnym tj. ubranie go kwiatami i zaśpiewanie mu naszej rodzinnej piosenki, może lżej jego duszy, gdy odczuł, że choć jeden polak mu współczuje i choć na obczyźnie przypomniał mu rodzinna strzechę i nasza biedną Ojczyznę.
Ściska cię i całuje mocno
E. Adamska
Kochany Antku!
Nie rozumiem dlaczego Ty nie otrzymujesz od Nas listów, ani pocztówek. Ja sama wysłałam Ci parę jakie tylko miałam najładniejsze, znaczy, że na poczcie się podobają i dlatego znikają. U nas brzydko, ciagle deszcze padają. Nazywasz mnie cholerą a ty cholero dlaczego nie piszesz? Pytasz się ciagle o mamcię, a o Niuni zupełnie zapomniałeś, co Ty sobie myślisz? No do widzenia.
Twoja od lat Niunia
Co pisała Janka?
Dosłownie przedwczoraj, gdy po raz kolejny grzebaliśmy w dokumentach znaleźliśmy list, który do Antoleńka napisała jego córka. Miała wtedy mniej więcej 8 lub 9 lat. Oto fragment.
Kochany tatusiu,
(…) Gdy pisałam list wstałam rano nie umyłam się nie uczesałam tylko zdążyłam wypić śniadanie. Pozmywałam Mamuni i powycierałam sprzątałam ze stołu zamiotłam i zaczęłam pisać list Nieuczesana i nieumyta bardzo mi smutno bez tatunia bardzo długo nie byłam w Mokotowie. Babcia Adamska wyjeżdża do Radomia z Helcią. Wandzia zostaje u nas na tydzień. Mamusia chciała zostawić dla tatusia mleko na kolacje. W zeszłół niedzielę przyszedł ten Pan z dużemi wąsami A mamusia malowała obrazek. Ciągle proszę mamunię żeby mnie przeczytała list od tatunia. Mamunia pisze listy. Dowidzenia tatuniu
Curka Janink Adamska
Czyż nie jest wzruszający?
Słówko o wdowim domku…
Tak się złożyło, że mieszkam w domu, który pod koniec lat 30-tych wybudowała Skręcipitka. Dom miał służyć jej – wdowie wiernej zmarłemu mężowi, a także ich jedynej córce Janinie oraz dwóm wnukom – Antoniemu i Maciejowi. Stało się jednak inaczej… Plany i marzenia zrujnował wybuch II Wojny Światowej… Rodzina nie zdążyła tam zamieszkań. Najpierw w czasie kampanii wrześniowej w kuchni mieszkania, które teraz zajmuję było stanowisko CKM, co widać po śladach kul na elewacji. Potem bomba zerwała kawałek dachu. Skręcipitka została zmuszona do odpisania 1/4 hipoteki obcemu człowiekowi w zamian za remont. Dzięki temu dom stoi wprawdzie do dziś, ale tylko część należy do rodziny. Dodatkowo w czasie wojny zginął najstarszy z wnuków Antek, nazwany tak na cześć dziadka, którego nigdy nie poznał. W listopadzie 1944 roku, na wygnaniu po upadku Powstania Warszawskiego, w małym domku w Częstochowie urodził się trzeci wnuk – Bronisław. Znów Skręcipitka miała dwóch wnuków… Po powrocie rodziny do Warszawy okazało się, że jej „wdowi dom” ma lokatorów. Właścicielce, która zmarła w 1969 roku nigdy nie udało się w nim zamieszkać.
Dom stoi tuż obok drewnianego, najstarszego domku na Saskiej Kępie. Tego, do którego wracał Antoleniek. Tego, w którym urodziła się Janina – jedyna córka pary.
Jak wyglądała budowa „wdowiego domku”?
Tu Skręcipitka na tle budowy
A tak wyglądała Skręcipitka na warszawskiej ulicy wtedy, gdy budowano dom…