Stary paszport Karolki, czyli dowód na rzadkość dokumentów

Czytelnicy bloga i znajomi, z którymi my, twórcy monodramu, rozmawiamy o jego bohaterach dzielą się na dwie grupy. Jedni są zdziwieni, że takie dokumenty się zachowały. Drudzy wzruszają ramionami, jakby to było normalne, że papiery sprzed stu lat spokojniutko leża i czekają na publikację. Pomyślałem więc, że pokażę jak różnie z dokumentami bywa i zaprezentuję dwa paszporty – Antoleńka i Karolki vel Skręcipitki.

Paszport Antoleńka, choć ciągle w używaniu, w podróży, na wygnaniu, który już tu prezentowałem, zachował się w niemal idealnym stanie.

Inaczej rzecz się ma z paszportem Karolki – Skręcipitki. Druga strona jest niemal nie do odczytania, więc daruję czytelnikom jej wygląd. Ale pierwsza… nawet zdjęcie nie zachowało się w takim stanie, by można było podziwiać urodę jego właścicielki. Wiemy jednak, że to Adamska Karolina Władysławowna, a dokument wydano w lutym 1910 roku i ważny był do roku 1913, czyli w tym roku minęło sto lat, jak utracił swoją ważność. Pewnie w wielu domach podobne dokumenty wylądowały w śmieciach, ale nie u „Pierdzimączki” hołubiącej wszystkie pamiątki związane z czasami, kiedy była żoną Antoleńka.

Ostatni kalendarzyk Antoleńka

Ostatni kalendarzyk Antoleńka jest pusty… Poza zapisanym na okładce nazwiskiem „A. Adamski” nie ma w nim w środku żadnych notatek. Cóż… jego właściciel był już tak chory, że tylko leżał w łóżku, a czy leżącemu potrzebny jest kalendarzyk? Ten był zapewne prezentem ofiarowywanym rodzicom przez dyrekcję szkoły, bo nosi stempel pensji Zofii Kurmanowej, a na tę pensję uczęszczała jedyna córka Antoleńka i tytułowej Skręcipitki (o czym jeszcze napiszę).

 

Co dalej z Wyskrobkiem?

Pisałem o tym, co po śmierci Antoleńka stało się ze Skręcipitką. A co stało się z jedyną córką tej pary Janką? Tą, którą Antoleniek w jednym z listów nazwał „wyskrobkiem”? Janka miała 16 lat, kiedy umarł jej Ojciec. Ostatnie lata spędził zresztą w łóżku ciężko chory. Skręcipitka miała z nią sporo kłopotów, ale o tym jeszcze napiszę. Na razie dokument. Po Ojcu, który przecież pracował na kolei, została Jance m.in. zniżka na podróż koleją…

Dziś prapremiera

Dziś premiera, a właściwie prapremiera, bo to pierwszy publiczny pokaz monodramu. Takiemu wydarzeniu oczywiście towarzyszą nerwy. Przypominam, więc krótko, że:

Dziś o 22:00 w ramach tegorocznego Święta Saskiej Kępy, które odbywa się pod hasłem „Czym Kępa bogata” odbędzie się premierowy spektakl monodramu „Listy do Skręcipitki”.

Scena Teatralna  
klubu Kultury Saska Kępa
ul. Brukselska 23
Warszawa – Saska Kępa
WSTĘP WOLNY

Premierę zapowiadam zdenerwowany. To premiera podwójna. Zmienia się też winieta bloga „Listy do Skręcipitki”. Kiedy startowaliśmy z projektem mieliśmy do dyspozycji tylko takie ilustracje, jak listy czy zdjęcia prawdziwych bohaterów. Wybrana została winieta w postaci fotografii, na której są rekwizyty z czasów Antoleńka, z których większość była jego własnością. Listy, taca na korespondencję, kałamarz, szklanka z łyżką… Teraz to zdjęcie odchodzi do lamusa i archiwum projektu. Pokazuję je jednak, bo od niego wszystko się zaczęło.

No i czekam na widzów. Ja, jako… Antoleniek.

Listy do Skręcipitki - oficjalne zdjęcie

Słowo o dziadku i ojcu Skręcipitki…

Podobno Aleksander Neumann, Ojciec Anny Klotyldy z Neumannów Przybytkowskiej, był osoba ponurą. Owdowiał, gdy jego żona Karolina z Szenków rodziła Annę. Ponoć winą za całą sprawę obarczał córkę. W końcu ona narodziła się, czego młoda i ponoć piękna żona nie przeżyła. Wnuki jednak lubił, choć niespecjalnie okazywał im uczucia. Zostało po nim jedno zdjęcie wykonane w ogrodach stojącego po dziś dzień domu przy Walecznych 37 i… 

…portret namalowany przez wnuka – Kazimierza Przybytkowskiego, rodzonego brata Skręcipitki. Bo w tej rodzinie prawie wszyscy malowali. Aleksander Neumann siedzi na nim przed tymże domem Walecznych 37. 

A co z Ojcem? Podobno lubił czasem sobie wypić i gdy się upił wpław przepływał Jeziorko Kamionkowskie. Anna Klotylda stawała wtedy na brzegu i złorzeczyła mu, że ani chybi a utopi się, ona zaś owdowieje. Jednak to ona w domu rządziła. jak wyglądał jej mąż i jaki miała do niego stosunek można zobaczyć po tym, jak został przedstawiony, na jej słynnym portrecie. Oto portret…

Oto jej mąż… i jego miejsce w domu, w którym rządziła Anna Klotylda.

To może słówko o teściowej Antoleńka…

Tym razem słówko o teściowej Antoleńka, czyli Annie Klotyldzie z Neumannów Przybytkowskiej. Władająca drewnianym domkiem przy Walecznych 37 była ponoć stanowczą i ostrą kobietą. Jej zięć, wspominany już tu przeze mnie Wacław Chodkowski, namalował ją tak.

Posiłkował się zdjęciami. Na pewno tym poniżej, bo na portrecie Anna Klotylda jest w tej samej pozie. Choć na tym zdjęciu poniżej jest bezsprzecznie młodsza niż na portrecie.

Z listów, które Antoleniek pisał do Karolki jeszcze jako narzeczony wynika, że współżycie z Anną Klotyldą było trudne. W 1903 roku pisze bowiem tak: „Chciałbym całą siłą zamieszkać na Saskiej Kępie, lecz widzę iż to jest niemożebnem; awantury, które przeminęły znów powrócą i zamiast przyjemności, będzie przykrość. Ja nawet o dwunastej godzinie z wielka przyjemnością pójdę przez Pragę, lecz ty będziesz miała od matki nieprzyjemność. A może ty masz jaką radę na to.

Bo Anna Klotylda, jako osoba, której matka Karolina z Szenków zmarła przy porodzie, była mało wylewna i trochę trzęsła rodziną. Była jednak kochana i szanowana. Tak wyglądała pod koniec życia.

A to laurka, którą dostała na 90 urodziny. Namalowany na niej przez zięcia Wacława Chodkowskiego dom, stoi po dziś dzień przy Walecznych i nosi numer 37. Mieszkają tam praprawnuki Anny. Na laurce podpisała się cała rodzina. Niektóre z podpisów dziś wyblakły. Z lewej strony drobnymi koślawymi literami napisano: „K. Adamska” to podpis Karolki – Skręcipitki.

To Anna Klotylda wymyśliła, by jedną z córek nazwać imieniem swojej matki Karoliny z Szenków. Nie chcąc jednak, by córka powtórzyła jej los i zmarła przy porodzie – imię Karolina dała jej na drugie. To dlatego Skręcipitka w oficjalnych dokumentach ma napisane „Leokadia Karolina”. Anna Klotylda, jak również Karolina z Szenków, leżą na cmentarzu Ewangelickim w Warszawie. I tylko Skręcipitka, jako ta, która wyszła za katolika leży na Powązkach, ale to jeszcze przed nami.

Przy dniu matki

Tak pomyślałem, że trochę o matce Antoleńka było, ale… nie za wiele. A kobieta na pewno była niebanalna… Emilia Wróblewska urodzona w 1847. Żarliwa patriotka, co widać nawet z tego listu, w którym wspomina, że dziękuje za zaśpiewanie przodkowi na grobie. Ale wiadomo to nie tylko z listu…
W przekazach rodzinnych zachowała się informacja, że jako nastolatka w Radomiu pomagała skazanemu przez Rosjan na długoletnie więzienie Powstańcowi z 1863 roku. Od tegoż powstańca, którego imienia i nazwiska nikt dziś nie zna, dostała ten namalowany akwarelami obrazek.

Na pewno była związana z synem. W jednym z dwóch zachowanych listów, które napisała do niego można przeczytać: „Antosiu, posyłam ci osiem marek żebyś tylko pisał. Chociaż listownie, lecz rozmawiajmy z sobą.” Bo wtedy listy były formą rozmowy. Rozmawiali ze sobą i kochankowie i małżonkowie i dzieci z rodzicami.

Na zdjęciu Emilia Wróblewska pod koniec życia w ogrodzie domu przy ulicy Puławskiej. Zmarła 12 kwietnia 1927 roku. Przeżyła swojego jedynego syna Antoleńka. Nie doczekała narodzin pierwszego prawnuka, który przyszedł na świat w listopadzie i dostał na chrzcie imię… Antoni.

A to jest ten dom. Obraz autorstwa siostrzeńca Skręcipitki, Eugeniusza Chodkowskiego. Jego ojciec Wacław Chodkowski był zawodowym malarzem, ale i Gienio przejawiał talent malarski. Podobnie, jak  jego ciotka – Skręcipitka.

Żegnaj Szafranowo

Gdy na samym początku pisałem o Szafranowie i sanatorium pokazywałem dwie pocztówki z sanatoryjnymi widokami. Teraz pokazuję kolejne, bo nie tylko Antoleniek żegna się z Szafranowem, ale i ja. Oto wielkimi krokami zbliża się premiera monodramu.

To widok ogólny sanatorium.

A to widok jednego z domków…

To jedyne zdjęcie Antoleńka z kuracjuszami. Który to Antoleniek? Oczywiście ten uśmiechnięty. Stoi pierwszy z prawej w czapce z daszkiem na głowie, z wąsami i laską w prawej dłoni. Urodę kacapek opisanych przez niego, jako „strasznie szpetne” pozostawiam czytelnikom.

A tu link do strony o Szafranowie w rosyjskiej Wikipedii. Można tu zobaczyć mapę z zaznaczonym miejscem gdzie leży Szafranowo.

Tu z kolei link do jednego z serwisów reklamujących istniejące po dziś dzień Sanatorium w Szafranowie.

A na koniec niespodzianka. Tak dziś wyglądają domki sanatorium, w którym sto lat temu leczył się z gruźlicy Antoleniek. Fotografie zrobił Anatoly Kvasov i zostały zaczerpnięta z istniejącego w sieci jego albumu fotograficznego

A tak wygląda brama do kurortu. Kiedyś carskiego, potem radzieckiego, a teraz rosyjskiego.

Kłopoty z powrotem

W życiu podobno nie ma tak, że ma się wszystko. Jak jest miłość to forsy brak, jak są pieniądze to zdrowia nie ma i tak dalej… Zakochany w żonie Antoleniek nie może wrócić z Szafranowa. Dlaczego? Światem, a zwłaszcza Europą, rządzi „Pani Historia”, która postanowiła pobawić się  w „Wojnę”… W 1914 roku od zamachu w Sarajewie 28 czerwca 1914 roku wybucha I Wojna Światowa…

Po szczegóły odsyłam do podręczników, a na razie… drobny zwiastun tego, co też może dziać się z Antoleńkiem, czyli kolejne po nim pamiątki…

 I fragment listu…

Do Warszawy list przychodzi 29 czerwca 1914 roku, czyli dzień po sarajewskim zamachu…

Przesyłam swej sierotce ostatnią kartę z tego wygnania, a za kilka dni przyślę jej samego siebie. Niech Karolka w niedzielę długo śpi, to Antoś ją obudzi. Ważyłem się dziś czwarty 4ty raz, przybyło mi 3 funty, a razem 14 funtów. Dostałem list z biura. Donoszą mi, że Wicek Gruszewski umarł. Taki zdrowy człowiek i tak się prędko zawinął. Ojciec Twój będzie na pogrzebie. Tutaj pogoda haniebna: upał straszny i wicher silny co dzień. A kurz taki, że wszyscy wyglądają jak kominiarze, gdyż do spoconej twarzy kurz przykleja się i rozmazuje. Idę spać Karolciu myśląc o tobie. Rano wstaję, idę do kąpieli, po drodze zbieram manatki, żegnam się ze wszystkimi i jadę do domu. Karolcia niech pokłoni się wszystkim ode mnie w Mokotowie i na Kępie i niech czeka do niedzieli na swego Antka. Matkę ucałuj ode mnie.
Twój Antek.

Dwa razy S, czyli Skręcipitka i Skaryszewska

Próby trwają, przygotowania trwają, a zwłaszcza gromadzenie dźwięków. Trwa też nagrywanie samej Skręcipitki vel „Salcesona ewangelickiego”, który jak na kawałek mięsa przystało był małomówny, więc z rzadka do męża pisał.

Tu Karolka, vel Salceson Ewangelicki vel Pierdzimączka vel Skręcipitka w łódce na Wiśle od strony Saskiej Kępy

Nadszedł czas, by zajrzeć do alkowy zakochanych. A przypomnę tylko, że mowa o małżeństwie z dziesięcioletnim stażem… Co tez oni musieli wyrabiać w sypialni z tą Skręcipitką skoro Antoś pisze…

Po 24 czerwca niech moja Karolinka, do swego Antoleńka nie pisze listów, gdyż on już fiu-fiu będzie jechał do domu! Każdego wieczora, gdy się na łóżku kładę, myślę o tem jaka to będzie frajda, gdy będę dojeżdżał do Warszawy, jak Karolcię z łóżka zrzucę, jak w zeszłym roku… ale to jeszcze długo czekać: 12 dni do wyjazdu, w drodze 5 dni. Na stacje, Karolciu po mnie wychodzić nie trzeba: po pierwsze nie wiadomo którego dnia wrócę, a po drugie nie chce żeby mnie kto ze znajomych kolejarzy zobaczył – wyjdę z drugiej strony stacji i przez Skaryszewską ulice wrócę do domu.

O jakiej stacji mowa? Ci, którzy znają Warszawę po adresie już wiedzą. Mowa o dzisiejszym dworcu Warszawa Wschodnia. O ironio… próby mamy właśnie niedaleko Skaryszewskiej, bo w teatrze „Scena Lubelska”. Choć ten list pisze w 1914 to po raz pierwszy wyjeżdża do sanatorium w 1913 roku, a więc równo sto lat temu. Tak więc historia zatacza wielkie koło. A i ja z prób do domu wracam tą samą drogą, którą sto lat wcześniej miał wracać Antoleniek z wyjazdu do Szafranowa. A mój dom stoi obok tego, do którego on wracał. A wybudowała go… Skręcipitka, ale do tego jeszcze dojdziemy.