Tak pomyślałem, że trochę o matce Antoleńka było, ale… nie za wiele. A kobieta na pewno była niebanalna… Emilia Wróblewska urodzona w 1847. Żarliwa patriotka, co widać nawet z tego listu, w którym wspomina, że dziękuje za zaśpiewanie przodkowi na grobie. Ale wiadomo to nie tylko z listu…
W przekazach rodzinnych zachowała się informacja, że jako nastolatka w Radomiu pomagała skazanemu przez Rosjan na długoletnie więzienie Powstańcowi z 1863 roku. Od tegoż powstańca, którego imienia i nazwiska nikt dziś nie zna, dostała ten namalowany akwarelami obrazek.
Na pewno była związana z synem. W jednym z dwóch zachowanych listów, które napisała do niego można przeczytać: „Antosiu, posyłam ci osiem marek żebyś tylko pisał. Chociaż listownie, lecz rozmawiajmy z sobą.” Bo wtedy listy były formą rozmowy. Rozmawiali ze sobą i kochankowie i małżonkowie i dzieci z rodzicami.
Na zdjęciu Emilia Wróblewska pod koniec życia w ogrodzie domu przy ulicy Puławskiej. Zmarła 12 kwietnia 1927 roku. Przeżyła swojego jedynego syna Antoleńka. Nie doczekała narodzin pierwszego prawnuka, który przyszedł na świat w listopadzie i dostał na chrzcie imię… Antoni.
A to jest ten dom. Obraz autorstwa siostrzeńca Skręcipitki, Eugeniusza Chodkowskiego. Jego ojciec Wacław Chodkowski był zawodowym malarzem, ale i Gienio przejawiał talent malarski. Podobnie, jak jego ciotka – Skręcipitka.