Teściowa Antoleńka w dokumentach

Trafiły ostatnio w moje ręce dokumenty mówiące o teściowej Antoleńka. Dokumenty o tyle ciekawe, że jeden dotyczy urodzin i chrztu, a drugi śmierci i oba pochdozą z róznych epok. Odpis aktu urodzenia i chrztu wydano w 1936 roku, a więc w czasach II RP. odpis aktu zgonu w czasach PRL. I ten drugi o ileż mniej zawiera informacji… A co najciekawsze… Ktoś kto nie wie, nie zorientuje się, że chodzi o tę samą osobę.

Na szczęście…. zachował się też jej akt ślubu. I to wydany w czasach, gdy w Warszawie panowały władze niemieckie. Po co i komu był potrzebny? Nie dowiemy się już nigdy.

Mama Antoleńka, jako dziewczynka

Pisałem kiedyś o matce Antoleńka Emilii z Wróblewskich. Tej, która pomagała powstańcowi styczniowemu i w zamian za tę pomoc dostała od niego namalowany akwarelą obrazek, na którym w rogu jest namalowany jej monogram z kwiatów, czyli litery E.W.

Otóż dziś, przy okazji nagrania pewnego programu telewizyjnego, znaleźliśmy jej fotografię z dzieciństwa. Jest na niej z trójką rodzeństwa, których imion dziś nikt już nie zna. Emilia, panna w białej sukience.

Czyż nie widać, że to ta sama, która na tym zdjęciu poniżej, już jako starowinka, siedzi przed swoim domem przy ulicy niegdyś Nowoaleksandryjskiej, a dziś Puławskiej?

Pocztówka od matki

W pamiątkach związanych z Antoleńkiem i jego rodziną zachowała się też osobliwa pocztówka. oto autorem treści jest z pewnością jego matka Emilia Wróblewska, ale pisał ją pod jej dyktando prawdopodobnie prawdopodobnie mały Erazm Maria Węgierkiewicz, czyli syn siostry Antoleńka – Mańci. Można to poznać po tytule „Kochany Wuju”. Mańcia to ta z sióstr, która najpierw pracowała w cukierni u Lardellego, a potem prowadziła własną w danym lokalu po Lardellim przy ul. Boduena. To od niej na wyjazd do sanatorium Antoleniek dostał pudełko ciastek, do którego – jak wynika z jednego z listów – wparowała mysz na łasuchowanie.

Wt. D. 23 cz.
Kochany Wuju,
Kochany Antku,
Pocztówke odebrałam dnia 23 czerwca. Smuci mnie, że dłużej nie możesz wytrzymać na tem wygnaniu. Myśli moje są wciąż przy Tobie. Do Michci możesz adresować na Miodową nr 3. Tam gdzie jest Mańcia. Ściskam Cię. Twoja Matka

List od matki

Wprawdzie monodram od dawna gotowy, ale… szykujemy wielką, kończącą projekt wystawę pamiątek związanych z monodramem. Przy okazji znalazły się takie cudeńka (już je widzieliśmy, ale nie weszły do monodramu, więc zostały schowane tam gdzie były, czyli do przepastnej szuflady pełnej rodzinnych dokumentów), jak… list matki do Antoleńka wysłany do niego, gdy po raz pierwszy bawił na kuracji w sanatorium w Szafranowie. W swoim czasie cytowałem fragment. Na ostatniej stronie jest dopisek zrobiony przez siostrę – Heńkę, zwaną Niunią.

Mokotów 7.VIII 13 r.

Kochany Antosiu!

Mój złoty, kochany, drogi Antku, jeżeli mnie choć trochę kochasz, to proszę Cię na wszystko w świecie abyś został w Szafranowie jeszcze choć z tydzień czasu, po oznaczonym terminie wyjazdu, przez ciebie w dzisiejszej pocztówce, która otrzymałam z dnia 1/VIII 1913 roku. Pisałam do Ciebie list z dopiskiem Heńki, prócz tego Heńka wysłała do Ciebie trzy pocztówki i list rekomendowany z dwunastoma pocztówkami malarzy polskich w środku. Karolka zaś prawie co dzień wysyła listy zwykłe lub rekomendowane. Ojciec i Janka Jackowska jedną. Halka wysłała wczoraj pocztówkę. Wandzia dwie. Wacek trzy. Janek dwie. Więc Antosiu odpisz czy wszystko to otrzymałeś, gdyż z Twoich listów wnioskujemy, że nie. Ja jestem względnie zdrowa. Heńka jest na urlopie w domu, leczy zęby. Mańka jest w dalszym ciągu u Lardellego. Ze Stachem jakoś żyją zgodnie. Janek urlopu jeszcze nie dostał, dopiero może dostanie przy końcu sierpnia, lub we wrześniu. Do Radomia bilety już mam od Janka, pewno pojadę na drugi tydzień z Halką. U nas ciągłe deszcze, zbiory żyta straszne, wszystko na pniu gnije. Jeżeli chcesz napisać parę słów do Ciotki Frani, to pisz na adres Mańci, gdyż ciotka jest tam chwilowo na gospodarstwie. Dziękuję Ci bardzo za pamięć o niej. Ojcu strasznie się nudzi w święta, chodzi jak błędna owca, niema co robić, brak mu trzeciego partnera.
Antosiu, posyłam ci óśm marek żebyś tylko pisał. Chociaż listownie lecz rozmawiajmy z sobą. Czy u was tam niema futer do podbicia szuby, jeżeli tak to odpisz mi, ja zaś posłałabym Ci pieniądze i poprosiła o kupno takowych.
Którego dnia będziesz miał wyjechać to napisz nam, żebyśmy nie wysyłali listów, bo któż by tam za ciebie odebrał. Antku! Jestem ci bardzo wdzięczna, za odznaczenie naszego grobu na cmentarzu prawosławnym tj. ubranie go kwiatami i zaśpiewanie mu naszej rodzinnej piosenki, może lżej jego duszy, gdy odczuł, że choć jeden polak mu współczuje i choć na obczyźnie przypomniał mu rodzinna strzechę i nasza biedną Ojczyznę.
Ściska cię i całuje mocno
E. Adamska

Kochany Antku!

Nie rozumiem dlaczego Ty nie otrzymujesz od Nas listów, ani pocztówek. Ja sama wysłałam Ci parę jakie tylko miałam najładniejsze, znaczy, że na poczcie się podobają i dlatego znikają. U nas brzydko, ciagle deszcze padają. Nazywasz mnie cholerą a ty cholero dlaczego nie piszesz? Pytasz się ciagle o mamcię, a o Niuni zupełnie zapomniałeś, co Ty sobie myślisz? No do widzenia.

Twoja od lat Niunia

W Józefowie

Zupełnie nagle spadł na nas występ w Józefowie. Z powodu choroby aktorki, która zapadła na zapalenie płuc i musiała odwołać spektakl wystąpiłem ja, w roli Antoleńka gruźlika. Czyż to nie ironia losu? Mimo, że na zebranie publiczności były tylko dwa dni – udało się. A jak było na scenie? Oto kilka zdjęć.

Następny spektakl – w grudniu na zaprzyjaźnionej „Scenie na Lubelskiej”.

W Muzeum Niepodległości

Wczoraj w roli Antoleńka wystąpiłem na scenie Muzeum Niepodległości. To niesamowite, jak gorąco i emocjonalnie jest ten spektakl odbierany w Warszawie. Do Muzeum przyszli ludzie, którzy byli na premierze. Chcieli zobaczyć spektakl pół roku później, bo jak mówili wzruszył ich i zostawił w nich jakiś ślad. Poza Warszawą „Listy” nie budzą aż takich emocji. Być może wpływ na to ma warszawskość treści i samej postaci Antoleńka. W każdym razie…. po wczorajszym spektaklu, kiedy to w hallu można było obejrzeć pamiątki związane z Antoleńkiem widzowie rozmawiali dość długo z naszą trójką. W listach i esemesach napisali m.in.: „Pan Zacharjasz Muszyński ekspresyjny, na naszych oczach przeobraził się z filuternego kuracjusza w schorowanego, doświadczonego przez los człowieka. Gratulacje. I dziękuję. Kawałek historii i ludzkich losów.” Albo: „Zobaczyłem człowieka żywcem z tamtej epoki.” Ponieważ wielokrotnie wszyscy troje słyszeliśmy, że spektakl przenosi w czasie i to jest jego atut, dlatego zapraszam na krótką przechadzkę po wczorajszej podróży w rok 1913… Wyjątkowo inna jest scenografia, gdyż w Muzeum Niepodległości centralnym punktem sceny jest fortepian. Ponieważ jednak fortepian pojawia się w tekście, więc… został użyty jako rekwizyt.

I na koniec „obrazki z wystawy”:

W czterech gablotach zamknięte życie człowieka

 

Nasza Wisła, czyli po festiwalu

Tak wyglądałem tuż przed spektaklem, który odbył się i… nic się nie zepsuło, nic nie nawaliło i niczego nie zapomniałem. Cud!

Tak wyglądało to wszystko w trakcie spektaklu… z reżyserki…

Ale teraz jest już po festiwalu. Dziękuję za pomoc obsłudze festiwalu, czyli Teatrowi w Blokowisku. Wprawdzie spektakl nie zdobył nagrody, ale dawno nie przeprowadziłem tylu owocnych rozmów. Było niezwykle ciekawie. I podczas festiwalu i po, kiedy burzliwie dyskutowaliśmy o sztuce i teatrze. Ciekawie było też w czasie drogi powrotnej, kiedy… zajechaliśmy do Tczewa. Antoleniek tyle pisał o Wiśle, za którą tak bardzo tęsknił. Nie wiem czy widział Tczew – raczej nie. W końcu w czasach sprzed jego wyjazdu do sanatorium Tczew był w innym zabiorze niż ten, w którym Antoleniek mieszkał. Pisał jednak, że „Wisła to potęga”. W Warszawie widzowie czasem w trakcie spektaklu śmieją się z tego. Cóż… Wisła w Warszawie nie jest zbyt szeroka, choć…. szersza niż w Krakowie. Ale Wisła w Tczewie to naprawdę potęga.

W Tczewie zetknąłem się z jeszcze jednym akcentem związanym z bohaterami monodramu. Oto na tamtejszym cmentarzu spoczywa… zmarły śmiercią samobójczą Zbigniew Piekarski. W 1924 roku targnął się na swoje życie, bo…. kochał się w Jance – córce Antoleńka i Skręcipitki, a oto z listu od brata dowiedział się, że to on się z nią żeni. Zbigniew leży na tamtejszym cmentarzu tak niedaleko Wisły, którą żeglował na statku Kopernik – jednym ze szkolnych statków Szkoły Morskiej w Tczewie. Niedaleko tej Wisły, którą tak ukochał Antoleniek. Obaj panowie mieli więc dwie miłości: Wisłę i Jankę. I tylko nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek się poznali. Janka ponoć znała Zbyszka od dawna. Ale co w przekazach rodzinnych znaczyło słowo dawno – nikt dziś nie wie. Zbigniew zabił się, gdy mijał drugi rok, jak Antoleńka już nie było na tym świecie.

Przed festiwalem, czyli „Płynie Wisła płynie”

Jestem tuż przed wyjazdem na gdański festiwal monodramu MONOBLOK. Oczywiście znów zaglądam do scenariusza, do listów i… tak myślę o tej ukochanej przez Antoleńka Wiśle, która przecież i przez Gdańsk przepływa aczkolwiek nazywa się tam „Martwa Wisła”. W listach Antoleniek poświęcił królowej polskich rzek sporo miejsca. Z tego powodu w spektaklu gram na trąbce i nucę fragmencik piosenki, którą on na pewno znał. Jej tytuł: „Płynie Wisła płynie” i jest (o czym już zresztą wspominałem) krakowiakiem do którego słowa napisał piewca Krakowa Edmund Wasilewski. Ostatnio zacząłem się jednak zastanawiać ile zwrotek i jakie mógł znać Antoleniek, bowiem piosenka znana jest w kilku wariantach.

Oto niektóre z nich (jakie udało mi się znaleźć):

Wariant pierwszy: 

Płynie Wisła, płynie,
Po polskiej krainie,
A dopóki płynie,
Polska nie zaginie.

Chociaż się schowała
W niepołomskie lasy
I do morza wpada,
Płynie jak przed czasy.

Nad moją kolebką
Matka się schylała
I mówić pacierza
Wcześnie nauczała.

Ojcze nasz i Zdrowaś
I skład Apostolski
Bym do samej śmierci
Kochał naród polski.

Bo ten naród polski
Ma ten urok w sobie
Kto go raz pokochał,
Nie zapomni w grobie.

Wariant drugi:

Płynie Wisła, płynie
Po polskiej krainie,
Zobaczyła Kraków,
Pewnie go nie minie.

Zobaczyła Kraków,
Wnet go pokochała,
A w dowód miłości
Wstęgą opasała.

Chociaż się schowała
W Niepołomskie lasy
I do morza wpada,
Płynie, jak przed czasy.

Nad moją kolebką
Matka się schylała
I po polsku pacierz
Mówić nauczała.

„Ojcze nasz” i „Zdrowaś”
I „Skład Apostolski”,
Bym do samej śmierci
Kochał naród polski.

Bo ten naród polski
Ma ten urok w sobie:
Kto go raz pokochał,
nie zapomni w grobie.

Płynie Wisła, płynie
Po polskiej krainie,
A dopóki płynie:
Polska nie zaginie!…

Z tamtej strony Wisły
Jest Wandy mogiła,
Która za swój naród
Życie poświęciła.

Płynie Wisła, płynie,
W biegu się nie zwróci,
O Wiśle i Wandzie
Krakowiaczek nuci.

Wariant trzeci:

Płynie Wisła, płynie
Po polskiej krainie,/bis
/A dopóki płynie,
Polska nie zaginie!/bis

Zobaczyła Kraków,
Wnet go pokochała,/bis
/A w dowód miłości
Wstęgą opasała./bis

Chociaż się schowała
W Niepołomskie lasy/bis
/I do morza wpada,
Płynie jak przed czasy./bis

Nad moją kolebką
Matka się schylała/bis
/I po polsku pacierz
Mówić nauczała./bis

„Ojcze nasz” i „Zdrowaś”,
I Skład Apostolski,/bis
/Bym do samej śmierci
Kochał naród polski./bis

Bo ten naród polski
Ma ten urok w sobie:/bis
/Kto go raz pokochał,
Nie zapomni w grobie./bis

Wariant czwarty:

Płynie Wisła, płynie
Po polskiej krainie,
Zobaczyła Kraków,
Pewnie go nie minie,

Zobaczyła Kraków,
Wnet go pokochała,
A w dowód miłości
Wstęgą opasała.

Chociaż się schowała
W Niepołomskie lasy,
I do morza wpada,
Płynie, jak przed czasy.

Nad moją kolebką
Matka się schylała,
I po polsku pacierz
Mówić nauczała.

„Ojcze nasz” i „Zdrowaś”
I „Skład Apostolski”,
Bym do samej śmierci
Kochał naród polski.

Bo ten naród polski
Ma ten urok w sobie:
Kto go raz pokochał,
Nie zapomni w grobie.

Płynie Wisła, płynie
Po polskiej krainie,
A dopóki płynie:
Polska nie zaginie!…

i dopisane trzy zwrotki przez nie wiadomo kogo:

Z tamtej strony Wisły
Jest kościół w Krakowie,
W nim święty Stanisław
I polscy królowie.

Z tamtej strony Wisły
Jest Wandy mogiła,
Co to za swój naród
Życie poświęciła.

Płynie Wisła, płynie,
W biegu się nie zwróci,
O Wiśle i Wandzie
Krakowiaczek nuci.

Wariant piąty:

Płynie Wisła, płynie
Po polskiej krainie, (bis)
Zobaczyła Kraków, pewnie go nie minie. (bis)

Zobaczyła Kraków,
Wnet go pokochała, (bis)
A w dowód miłości wstęgą opasała. (bis)

Chociaż się schowała
W Niepołomskie lasy, (bis)
I do morza wpada, płynie jak przed czasy. (bis)

Nad moją kolebą
Matka się schylała, (bis)
I po polsku pacierz mówić nauczała. (bis)

„Ojcze nasz” i „Zdrowaś”
I „Skład Apostolski”, (bis)
Bym do samej śmierci kochał Naród polski. (bis)

Bo ten Naród polski
Ma ten urok w sobie, (bis)
Kto go raz pokochał, nie zapomni w grobie. (bis)

Abym gdy dorosnę
Wziął Polkę za żonę (bis)
Bo tylko Polakom Laszki przeznaczone. (bis)

Niech Francuz Francuzkę
Niemiec kocha Niemkę (bis)
Ja zaś wolę Polkę, niźli cudzoziemkę. (bis)

I to wszystko razem
Od matki słyszałem (bis)
Czego nie zapomnę jak nie zapomniałem. (bis)

Płynie Wisła płynie,
Po polskiej krainie (bis)
A dopóki płynie Polska nie zaginie. (bis)

Najpopularniejsze są jednak te trzy zwrotki, które powtarzają się we wszystkich wariantach. Te musiał znać Antoleniek.

Zapraszam na Monoblok i do lektury recenzji

Po Wrocławiu rozpocząłem przygotowania do udziału w IV Festiwalu Monodramu MONOBLOK. „Listy do Skręcipitki” będą otwierać festiwal. Wystąpię 8 listopada o 18:00 na głównej scenie. Szczegóły na stronie wydarzenia na Facebooku lub tu na blogu w zakładce „terminy spektakli”.

Miło mi też poinformować, że pojawiła się pierwsza profesjonalna recenzja monodramu napisana przez krytyka portalu „Dziennik teatralny” panią Paulinę Aleksandrę Grubek. Można ją przeczytać na stronie portalu pod podanym niżej adresem. Lub tu na blogu klikając w odpowiedni link w zakładce „prasa i radio”. Dla mnie ważne, że autorka napisała m.in.:

Zacharjasz Muszyński bardzo dobrze sprawdził się w roli staromodnego urzędnika kolejowego, człowieka z klasą i fasonem. Jego ciepła barwa głosu i sposób mówienia wzbudzały sympatię, a sposób poruszania się (pewny, ale i z dystansem, jakby nieco zapobiegawczy) doskonale odzwierciedlał charakter bohatera. Wzruszające momenty, w których Antoleniek oczekuje wieści z Warszawy w wykonaniu Muszyńskiego sprawiają, że widzowie również z coraz większym zniecierpliwieniem zastanawiają się, kiedy odpisze ukochana Karolcia.

http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/epistolograficzna-historia-milosci-we-fragmentach.html

Po Wrocławiu

Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora już za mną. Jak było? Choć nie zdobyłem żadnych laurów – bardzo ciekawie. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, bo to mój pierwszy monodram i pierwszy festiwal. Dziękuję wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki. Dziękuję tym, którzy byli na spektaklu i tym, którzy potem dzielili się ze mną swoimi uwagami. Dziękuję obsłudze festiwalu i festiwalowemu fotografowi Maciejowi Szwedowi za piękne zdjęcia.

fot. Maciej Szwed szwed.foto@wp.pl
źródło: WROSTJA
fot. Maciej Szwed szwed.foto@wp.pl
źródło: WROSTJA

Mam tylko jedną refleksję… dotyczącą wieku… Z rozmów kuluarowych wyniosłem wrażenie, że widzowie myślą, że ja jestem starszy niż jestem, a i Antoleniek jest starszy niż jest. Tymczasem prawda jest taka, że mam dokładnie tyle lat, ile mój bohater, który w 1913 roku wyjechał do Szafranowa. Sztuka jest grana w setną rocznice jego pierwszego wyjazdu do sanatorium, a ja urodziłem się (1984) dokładnie sto lat później niż on (1884). Mam więc 29 lat i tyle lat miał wówczas Antoleniek. Po prostu wtedy ludzie wyglądali o wiele poważniej niż dziś. A i ja dla potrzeb monodramu trochę się „docharakteryzowałem”.  

Dla przypomnienia poniżej dwa zdjęcia Antoleńka: z paszportu, z którym wyjeżdżał i z sanatorium…

Antoni Adamski

Antoleniek stoi pierwszy z prawej z laseczką w ręku i w czapce. Chyba jedyny uśmiechnięty…