Album dla Karolki cz. 2

Teraz druga część sztambucha, czyli wiersze Antoleńka. (Proszę patrzeć z przymrużeniem oka i nie śmiać się, a jeśli już to życzliwie.) Uwaga! Pisownia oryginalna!

Do Karolki,

Głowa mi tak bardzo cięży
I tak naookoło smutnie;
Czuję jakieś ciężkie więzy,
Co okuły mnie okrutnie!
Lecz gdy na Twoje kolana
Swą biedną głowę położę,
To czuję dziewczyno kochana,
Że mi to dużo pomoże.
Lecz dla mnie szczęścia za dużo
Bym mógł posiedzieć przy Tobie
Więc niech się serce w smutku rusza
I niech mu w życiu będzie jak w grobie.
W dzień smutku
19/05/1903 r.
Antek

Ja nie wstanę jutro rano,
Będę spał długo… wieki…
Na świecie cierpieć mi kazano,
Może nazawsze zamknę powieki.
Cierniowy wieniec włożyłem na skronie,
W duszę się wdarły katusze;
Napróżno, Boże, wyciągam dłonie.
Nie znajdę leku na duszę.
Kiedy wybije ostatnia godzina
Mojego życia smutnego,
Niechaj nie płacze po mnie rodzina,
Nie żądam żalu żadnego.
Chowany chcę być tam,
Gdzie dąb ów, stary rośnie,
Gdzie całe dnie spędziłem sam,
Marząc o szczęściu i wiośnie.
Niech tylko suchy liść
Na mem grobie leży.
A kto chce do mnie przyjść,
Niechaj nie mówi pacierzy;
Bo kto za życia nie wierzył
W tak dobrego Boga,
Kto jak zwierz swe życie przeżył,
Inna dla niego jest droga.
A ty się nie smuć dziewczyno,
Żem opuścił już ten świat,
Niechaj z ócz twych łzy nie płyną,
Wszak to Twego życia kwiat.
I niech cię ludzie nie widzą,
Gdy będziesz po mnie płakała,
Bo oni ciebie wyszydzą,
Powiedzą, żeś oszalała.
Miej zawsze wesołą minę,
Żyj szczęśliwie długie lata;
Po mnie zapłacz odrobinę,
To będzie dla mnie zapłata.
Wyrzuć wszystkie te pamiątki
Któreś ode mnie miała,
Boć to mego życia szczątki;
Gdy spojrzysz na nie, będziesz cierpiała.
Ja kochałem jedną ciebie
Tyś mi w świecie wszystkim była,
Radbym cię też ujrzeć w niebie,
Byś mi piekło oświeciła.
30/5/1903 r.
Antek

Album dla Karolki cz. 1

W pamiątkach po wielkiej miłości Antoleńka i Karolki, czyli tytułowej Skręcipitki zachował się album. Typowy sztambuch, tak charakterystyczny dla przełomu XIX i XX wieku. A w sztambuchu… Same wpisy Antoleńka.
Dziś część pierwsza, czyli troszkę obrazków.

Oj zdało mi się zdało,
Żem pokochał duszę,
Pokochałem ciało,
Teraz cierpieć muszę.

28/7/1902 r.

Listek

Coś jest niezwykłego w miłości tych dwojga. Przede wszystkim to, że zostało po niej bardzo dużo pamiątek. Dziś ja piszę krótko, a czytelnicy podziwiają… listek. Ma ponad sto lat! (I też jest dla Skręcipitki!) Trudno w to uwierzyć, że jest aż tak stary. Prawda?


Listek dla Karolki na pamiątkę. dnia 9 Lipca 1902r.


Karolciu! pamiętaj o mnie. Bo ja o tobie zawsze pamiętam.

Ach, jak go wszyscy kochali, czyli co w sanatorium czytał Antoleniek?


Obiecałem, że napiszę o lekturach Antoleńka, jakie czytał podczas pobytu w
Sanatorium w Szafranowie. Dokładnych informacji nigdzie nie ma, ale… wielce prawdopodobne, że czytał Henryka Sienkiewicza. Po pierwsze zachowały się ustne przekazy rodzinne, że lubił jego książki. Po drugie pisze o nim w listach i to jego książkę „W pustyni i w puszczy” poleca kupić córce. Wreszcie po trzecie zachował się jego egzemplarz Quo Vadis. Wydana w 1902 roku nakładem Gebethnera i Wollfa najsłynniejsza powieść Henryka Sienkiewicza pełna jest notatek zrobionych ręką Antoleńka.

To z nich dowiadujemy się, że wzruszał go Petroniusz, to, „jak go wszyscy kochali”.

I to, jak kochała go Eunice. „Ileż dziś jest takich, jak Eunice…”

Z podkreśleń wiemy, które fragmenty powieści były dla niego najważniejsze. Jakie mądrości sienkiewiczowskie wziął sobie do serca i głowy:

„umiej kochać, naucz kochać…”

albo

„kochać jest nie dość, trzeba umieć kochać i trzeba umieć nauczyć miłości.”

albo

„a gdyby niewdzięczność ludzka mogła mnie jeszcze dziwić”

Książka musiała zrobić na nim ogromne wrażenie, bo była zaczytana. W latach 90-tych rodzina zaniosła ją do introligatora, by z luźnych kartek rozpadającego się tomu, dawno zresztą pozbawionego okładki, zrobić znów książkę. Na końcu swojego egzemplarza „Quo Vadis” Antoleniek napisał: „Przeczytałem i nie raz zapłakałem”.

I dodał czterowiersz:

„Panie błagam Cię oświeć mą duszę.
A wtedy wszystkie nieprawości skruszę.
Jam grzesznik, lecz Tyś miłosierny Panie,
Więc ześlij mi zmiłowanie.”

Któż z nas czytając tę książkę nie wzruszył się i nie zadał sobie pytania „Quo Vadis, Domine”?

PS Dla każdego „Niewiernego Tomasza” tradycyjnie skany oryginałów książki.

Co nam tam zimny marzec!

Narzekamy na pogodę? Narzekamy! Choć stare przysłowie mówi, że w marcu, jak w garncu. Dla pocieszenia zajrzyjmy w jeden z listów Antoleńka. Napisany został w czerwcu! Może jeszcze to podkreślę: to CZERWIEC! A on po raz kolejny wyjechał do sanatorium do Szafranowa. I tak parafrazując Koziołka Matołka wyznam, że co przeżył i co widział, krótki liścik wam opowie.

Szafranowo, dnia 1 czerwca 1914
Kochana Karolciu!
Całe 24 godziny jechałem dłużej aniżeli w zeszłym roku. Przyjechałem dopiero w niedzielę o 12 w południe. Wystaw sobie Karolciu, że począwszy od Samary śnieg grubo leży na ziemi i zimno tu takie, jak wszyscy diabli. W nocy przykrywam się dwoma kołdrami, paltem, w nogi kładę koszyk, by to wszystko przytrzymać i swoją drogą zimno mi. Natura jest tutaj jeszcze we śnie, jak u nas w marcu, na dworze w palcie zimowym za zimno, bo i wiatry wieją zimne. Dużo chorych znajomych spotykam, ale razem ludzi jeszcze mało. Byłem u doktora. Znalazł katar płuc, to zdenerwowanie. Po dwóch tygodniach znowu mam iść na wizytę. Ważę 158 i ¼ funta – taka sama waga jak w zeszłym roku gdym przyjechał na kuracje. Uściskaj Karolciu Matkę, wyskrobka naszego Jankę.

Twój Antek

U góry oryginał listu, a obok zewnętrzna strona kartki, na której został napisany.

Wokół szpetne panny i Kacapi

Kanon urody się zmienia. Te kobiety, które sto lat temu uchodziły za piękności dziś mogą się nie podobać. Tak samo z mężczyznami. Trudno dziś oceniać urodę Karolki i Antoleńka. Przystojny to facet czy nie? Wiadomo za to jedno: rosyjskie kuracjuszki nie przypadły mu do gustu. Nazywa je „Kacapkami”. Dlaczego? Jak twierdzą encyklopedie określenie „Kacap” prawdopodobnie zapożyczone zostało do polszczyzny z języka ukraińskiego. Na Ukrainie nie jest to dziś popularne słowo, chyba, że w środowiskach nacjonalistycznych. Na Rosjan raczej mówi się „Moskali”. Jednym z wytłumaczeń genezy słowa „Kacap” może być jednak określenie, jakim Ukraińcy obdarzali kiedyś mieszkańców Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Słowo to jest być może połączeniem rosyjskiego „как” i ukraińskiego „цап” (co w połączeniu oznacza „jak kozioł”). Tym samym nawiązuje do kozich bród bojarów moskiewskich oraz innych ludzi z Księstwa Moskiewskiego, którzy zgodnie ze starymi kanonami bizantyjskimi mieli według starego obrządku nosić takie kozie brody. Są jednak ukraińscy badacze (D. Jawornycky i E. Onacky) którzy twierdzą, że słowo „Kacap” pochodzi z języków tureckich. Po arabsku wyraz „kasab” (qaşşăb) oznacza „rzeźnika” albo „tego, kto zabija bydło”. Ukraińscy naukowcy zwrócili uwagę na następujący wyrażenia w tureckich językach: „adam kassaby” to po prostu „zły człowiek” albo „despota”. Wyrażenie „kassap odlu” to nikt inny, jak „hochsztapler”. W języku karaimskim „kassapczy” to po prostu „oprawca”. To samo słowo w języku krymskim brzmi: „hassap”. W każdym z tych języków odnosi się do mężczyzny, a tu Antoleniek pisze o strasznie szpetnych „Kacapkach”, czyli brzydkich kobietach. Może były też głupie? W końcu w gwarze lwowskiej słowo „kacap” oznacza głupca. A do dziś podobno na Podlasiu nazwa „Kacap” funkcjonuje jako negatywne określenie osoby wyznania prawosławnego. No, a jak było u Antoleńka z tymi „Kacapami”? Przepraszam… „Kacapkami”?

Kochana Karolciu!

Wczoraj tj. we wtorek otrzymałem list od Ciebie, za który dziękuje bardzo; szkoda ze ciebie tu nie ma ze mną, nudy tu takie, że mało bzika nie dostanę. Pierwszego dnia starałem się o znajomość, dziś znam już wszystkich bez wyjątku i wszyscy mi się sprzykrzyli, szczególniej Kacapki (strasznie paskudne, pociesz się), które gdy się dowiedziały żem z Warszawy i trochę śpiewam zamawiają mnie codziennie na spacery do lasu. Raz poszedłem więcej nie pójdę. A co szczególniejsze, że teraz uciekam od wszystkich bo na minutę swobodnie pomyśleć nie można. Ten prosi o napisanie wierszy piosenki, ta o zaśpiewanie, ten wypytuje jak Warszawa wygląda, dobre to raz, ale często, to znudzi; znalazłem sposób: biorę książkę, uciekam w las i pokazuje się dopiero na głos dzwonka.


Następnym razem uchylę rąbka tajemnicy… Co w sanatorium czytał Antoleniek?

PS Z ostatniej chwili… Patronaty medialne nad monodramem objęły TVP WARSZAWA i Miesięcznik STOLICA.

Zielona karta sprzed wieku

Ludzie z Europy Wschodniej często marzą o wyjeździe na Zachód. Często marzą, by wyjechać do Stanów Zjednoczonych i to na stałe. Do tego potrzebna jest zielona karta. Wydany sto lat temu dla Antoleńka dokument tożsamości pracownika kolei nadwiślańskiej przypomina mi taką zieloną kartę. Zwłaszcza z koloru, bo jest, jak widać, zielony. Poza tym… jest zrobiony z materiału z wprasowanym papierem. Ale Antoleniek z tym dokumentem nie jechał na zachód tylko na wschód. Wgłąb imperium rosyjskiego, za Ural, do Azji, a konkretnie do Baszkirji.

Treść? Trudna do odczytania, bo czas zrobił swoje. Wiadomo jednak, że wydany został 13 lutego 1910 roku i ważny do 13 lutego 1913 roku. Ale na tylnej stronie napisano, że… ważność przedłużono do 1916 roku. Jednym podpisem i pieczątką, która dawno się wytarła. Dokument miał tylko cztery strony, a właściwie samą okładkę. Kartek w środku nie było.

W świetle dziś obowiązujących przepisów, kiedy zdjęcie ma być „en face” i w całości odsłaniać uszy aż korci, by zadać pytanie, czy to w tym dokumencie spełnia unijne normy? Teoretycznie tak. Ale, jak znam życie, dzisiejsi urzędnicy i tak by się do niego przyczepili. Mogliby zarzucić, że osoba na zdjęciu się uśmiecha, a przecież dokumenty to bardzo poważna sprawa. No poważna. Jednak Antoleniek nie mógł się nie uśmiechać. Z jego listów wynika, że miał nie tylko zabawny przedziałek i wąsy, ale przede wszystkim ogromne poczucie humoru. Ale o tym następnym razem.

Wizytówka

Cały czas poznaję tło historyczne epoki, w której żył Antoleniek, jego relacje rodzinne itd. więc dziś słówko o wizytówce.

Jak dziś ktoś robi sobie wizytówkę to pełno na niej informacji. Nie tylko imię i nazwisko, funkcja, ale adres, telefon, telefon komórkowy, adres e-mail, strona internetowa i to czasami nie jedna. Antoleniek też miał wizytówkę. Ale na niej było tylko jego imię i nazwisko. Dlaczego?


Sto lat temu nie każdy miał telefon. Wizytówka służyła często do tego, by jak się poszło do kogoś z niezapowiedzianą wizytą i go nie zastało w domu dać mu znać, że się było. Stąd zresztą nazwa wizytówka.  Taką wizytówkę albo zostawiało się w drzwiach albo wręczało służbie. Także, gdy pan domu był obecny i gdy otwierała służącą lub lokaj, a stojąca za drzwiami osoba nie była mu znana, brał od gościa wizytówkę, zanosił ją gospodarzowi domu i po odbyciu rozmowy z tzw. pryncypałem informował, czy gość może czy nie może wejść z wizytą. Wizytówki wrzucano też czasem do listów, dołączano do kwiatów, upominków itd.

Tego typu wizytówki imienne miały też żona Antoleńka, czyli adresatka jego listów, tytułowa Skręcipitka. Miała też wizytówkę ich córka, która w 1924 roku wyszła za mąż za Bronisława Piekarskiego. Było to jednak dużo, dużo później niż historia, o której opowiadam w monodramie „Listy do Skręcipitki”. .

Gdzie go chrzcili, gdzie brał ślub

Teoretycznie dla potrzeb przygotowania monodramu ta historia nie ma znaczenia. Ale przecież, zgodnie ze złożonym w ministerstwie wnioskiem, oprócz uczenia się tekstu badam tło historyczne. I tak pomyślałem, że może kogoś zaciekawi gdzie: chrzczono Antoleńka i gdzie brał ślub. Otóż jedno i drugie wydarzenie miało miejsce w Kościele Świętej Trójcy na Solcu. Chrzczono Antoleńka na Solcu i ślub brał na tymże Solcu. Co ciekawe parafia panny młodej też była pod wezwaniem Świętej Trójcy, ale… nie była to ta sama parafia. Dlaczego? Ci, którzy czytali słowo o Skręcipitce, wiedzą już, że ta dama była również przez niego nazywana pieszczotliwie „Salcesonem Ewangelickim”. Działo się tak nie bez powodu. Otóż Skręcipitka była ewangeliczką, a jej parafia, (kościół luuterański), mieścił się na placu Małachowskiego, czyli koło Zachęty. Tam stoi zresztą do dziś. Został odbudowany po wojnie. Podobnie jak ten kościół, w którym para wzięła ślub.

Aktu ślubu znaleźć się nie udało. O tym gdzie to wydarzenie miało miejsce wiadomo z ustnych przekazów rodzinnych, ale akt urodzenia jest. Proszę bardzo. Dla tych, którzy rosyjskiego nie znają podaję tłumaczenie:

Miasto Warszawa kościół rzymsko-katolicki Świętej Trójcy nr dok. 361/1885
Świadectwo urodzenia wydane na podstawie ksiąg metrycznych. Oświadcza, że Antoni Adamski urodził się 7 / 19 grudnia 1884 roku z ojca Mateusza i matki Emilii z Wróblewskich. Prawdziwość tego stwierdza się świadectwem wydanym 28 Października / 10 listopada 1906 roku.

Numer aktu urodzenia wskazuje, że dokument został sporządzony w styczniu. Pewnie urodziny przed Bożym Narodzeniem nie sprzyjały szybkiemu załatwianiu metryki. Ten konkretny dokument prawdopodobnie wydano w związku z chrzcinami córki Janiny Adamskiej (urodzonej w 1905 roku) w przyszłości Bronisławowej Piekarskiej. Podwójne daty w dokumencie wynikają ze stosowania w Rosji kalendarza juliańskiego (pierwsza data), a na ziemiach polskich kalendarza gregoriańskiego (druga data). Ponieważ Polska od XVI wieku żyje wg. kalendarza gregoriańskiego, dlatego za datę urodzin Antoleńka należy uznać 19 grudnia…

Żeby mi była namalowana

Kupować tu nic nie warto, wszystko dwa razy droższe, aniżeli u nas. Gdy będziesz do mnie pisać list, to napisz, który numer pantofli nosisz. Może mi się uda ładne, tureckie pantofle kupić. Pogoda trzeci dzień ładna, tylko w dzień ogromnie gorąco, noce zaś zimne. Co robi Kazik? Poproś żeby mi pocztówkę przysłał. Czy nocuje u was? Wiśnie w ogrodach pewnie już dojrzały? Wystaw sobie, że tu funt jabłek albo wiśni kosztuje trzydzieści kopiejek! Czy był u ciebie pan Chojnicki? Wiesz, ten co do Dolińskich przychodził? Dziwnym zbiegiem okoliczności, jak ja przyjechałem do sanatorium, to on wyjeżdżał. Odziedziczyłem po nim gazetę „Dwa grosze”. Prosiłem go żeby do ciebie wstąpił, gdy będzie na Kępie i opowiedział ci o tym pieskim kraju. Jak będziesz w Mokotowie nakiwaj tam wszystkim, za to że mi choć pocztówki nie przyślą. No i nie smuć się, za dużo nie pracuj, wysypiaj się dobrze, odżywiaj się dobrze, bo gdy zbrzydniesz gdy przyjadę, i schudniesz, to grzanie! Gdy ci nie starczy pieniędzy, to wiesz jak masz sobie poradzić… Słuchaj, jak przyjadę to, żeby „Hetera” była namalowana na deseczce, słyszysz?
No ty Skręcipitko do widzenia. Pozdrów ode mnie wszystkich w Mokotowie, na Kępie i pisz! Pamiętaj pisz! Bo to cała moja rozrywka! Idę na stację, oczekuję pocztowego pociągu i czekam na list albo pocztówkę. A tak przykro wracać z pustymi rękami. Gorzej jak na Kępie z żydówki bez ryb. Janka czy jest grzeczna i czy się uczy? Ciebie czy słucha? Powiedz jej, że ja bym się na nią gniewał. Gdy będzie grzeczna, to pójdę z nią do teatru, gdy przyjadę. No, dzwonią na obiad! Trzymaj się wiatru
– twój Antek.

Karolcia ma talent malarski. Zanim wyszła za mąż za Antoleńka była uczennicą Wojciecha Gersona, do którego chodziła na prywatne lekcje. Jak wynika z listów Antoleniek lubi malarstwo żony. Tu dowód na to, że zachęcą ją do malowania…

(…) Jak będziesz w Mokotowie nakiwaj tam wszystkim, za to że mi choć pocztówki nie przyślą. No i nie smuć się, za dużo nie pracuj, wysypiaj się dobrze, odżywiaj się dobrze, bo gdy zbrzydniesz gdy przyjadę, i schudniesz, to grzanie! Gdy ci nie starczy pieniędzy, to wiesz jak masz sobie poradzić… Słuchaj, jak przyjadę to, żeby „Hetera” była namalowana na deseczce, słyszysz? No ty Skręcipitko do widzenia. Pozdrów ode mnie wszystkich w Mokotowie, na Kępie i pisz! Pamiętaj pisz! Bo to cała moja rozrywka! Idę na stację, oczekuję pocztowego pociągu i czekam na list albo pocztówkę. A tak przykro wracać z pustymi rękami. Gorzej jak na Kępie Żydówki bez ryb. Janka czy jest grzeczna i czy się uczy? Ciebie czy słucha? Powiedz jej, że ja bym się na nią gniewał. Gdy będzie grzeczna, to pójdę z nią do teatru, gdy przyjadę. No, dzwonią na obiad! Trzymaj się wiatru – twój Antek.

Jaką Heterę miała namalować Karolka na deseczce? Nie wiem. Tu olejny obrazek Karolki (na deseczce) przedstawiający widok Saskiej Kępy, która wtedy pełna była stogów siana, pół i łąk…