Próba światła w Kutnie

Dziś próba dźwięku i sam spektakl na kutnowskiej scenie. Wczoraj była próba światła. Jak przebiegała?

Z pomocą przyszedł sam kierownik sceny – Krzysztof Ryzlak


Reżyserka przekazuje uwagi…

A czasem przeżywa prawdziwy szok! Ponieważ ja…

To chyba wyraz zadowolenia…

Co mógł śpiewać Antoleniek?

Z tej racji, że skończyłem szkołę muzyczną, a w swoim czasie studiowałem śpiew operowy, czyli mówiąc krótko: lubię muzykę i lubię śpiewać bardzo ciekawiło mnie, co jeszcze w ogóle (nie tylko w sanatorium) mógł śpiewać Antoleniek. Znalazłem taki tekst… To fragment książki napisanej przez jego wnuka Macieja Piekarskiego. Tytuł: „Tak zapamiętałem”. To wspomnienia z czasów wojny i okupacji. Autor opisuje wybuch powstania warszawskiego i pożegnanie z bratem, który na cześć dziadka został nazwany… Antonim (Poległ w tym powstaniu mając niespełna 16 lat).

Przypominam sobie, jak matka chcąc, żebyśmy prędzej usnęli, opowiadała nam różne wydarzenia z powstania 1863 roku, o których opowiadał jej dziad, a nasz pradziad – jako dwunastoletni chłopak brał udział w powstaniu styczniowym wraz ze swym ojcem. Za udział w powstaniu rodzina pradziada musiała zostawić majątek pod Przemyślem i szukać chleba gdzie indziej. Często po tych opowieściach matka śpiewała nam jeszcze pieśni powstańcze z 1863 roku. Pamiętam je wraz z melodiami do dziś. Do dnia dzisiejszego w pokoju, który należał do mojej babki, wisi niewielka akwarela, przedstawiająca wąsatego mężczyznę w czamarze, z konfederatką w ręku, klęczącego przed krzyżem na tle krajobrazu z miasteczkiem i wieżą kościelną nad nim; w górze chmury się rozstępują odsłaniając wizerunek Orła Białego na czerwonym polu. Od najwcześniejszego dzieciństwa lubiłem przyglądać się temu obrazkowi i dziesiątki razy pytałem babką, co on oznacza i jaka jest jego historia. Prababka moja, Emilia Wróblewska, w młodości dostała ten obrazek od powstańca, który siedział w więzieniu w Radomiu za udział w powstaniu styczniowym. Otrzymała ten obrazek na pamiątkę pomocy, jakiej udzieliła biednemu więźniowi. U dołu obrazka jest wymalowany ułożony z kwiatów monogram prababki: EW. Ile razy patrzę na ten obrazek, tyle razy dźwięczą mi w uszach słowa pieśni śpiewanej przez matkę: „W krwawym polu srebrne ptaszę…”

Wprawdzie w tekście jest mowa o teściu Antoleńka, ale tę pieśń każdy wtedy znał…

Słowa: Wincenty Pol, muzyka: Alfred Bojarski

No i tak dla przypomnienia obrazek opisany w cytowanym fragmencie wspomnień. Kwiaty wyraźnie układają się w inicjały EW…

PS A w niedzielę… zapraszam na spektakl do Kutna.

Skręcipitka – jedna z wielu uczennic Gersona

Leokadia Karolina z Przybytkowskich lubiła malować. Pod koniec wieku XIX-go i na początku XX-go panienki z dobrych domów pobierały różne nauki. Uczono je haftu, gry na fortepianie, śpiewu i malarstwa. To co im wychodziło najlepiej – rozwijały. Skręcipitce najlepiej wychodziło malarstwo. Z listów Antoleńka wynika, że żona uwielbiała malować, a on ją w tym wspierał. Pewnie dlatego, że w czasach panieńskich chodziła na prywatne zajęcia do mistrza Wojciecha Gersona (1831-1901), którego najpewniej poznała w… kościele. Sama była przecież Ewangeliczką i parafianką Kościoła Ewangelickiego pod wezwaniem Świętej Trójcy przy placu Małachowskiego. Mistrz Gerson był natomiast aktywnym działaczem tej parafii. Skrecipitka malowała sporo. Niestety niewiele jej obrazów przetrwało do dziś. Zachowała się natomiast… Paleta i skrzynka na farby…

Obrazy można obejrzeć w galerii lub poniżej…

Widok domu przy Walecznych 37 od strony dzisiejszej ulicy Francuskiej.
To jeden z jej wczesnych obrazków.

Widok domu przy Walecznych 37 od strony dzisiejszej ulicy Francuskiej. To namalowała później.

Inny widok Saskiej Kępy

Jeden z domów na Saskiej Kępie.

Widoki na Saskiej Kępie

Kopia obrazu Henryka Siemiradzkiego „Jezus u Marii i Marty”.
Tak wygląda oryginał Henryka Siemiradzkiego (Muz. w Petersburgu).

Prawdopodobnie inspiracją była twórczość Franciszka Żmurko. Być może, któryś z tych portretów…

Portret kobiety…

Ulubieni poeci Antoleńka cz. I – Kazimierz Przerwa-Tetmajer (gruby notes cz. II)

Antoleniek kochał poezję. Wiele wierszy, które mu się podobały przepisywał do swojego notesu. Ponieważ notes zachował się, więc … można prześledzić, jakich lubił poetów i co mu się w poezji podobało. Z pewnością wiersze patriotyczne… A także miłosne liryki.

Z pozostawionego przez Antoleńka notesu wynika, że Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865-1940) był jednym z jego ulubionych poetów. Jego wierszy w notesie Antoleńka jest naprawdę sporo. Również te, które sam pisał pokazują, że czerpał z twórczości Przerwy-Temtajera całymi garściami. I tak na koniec refleksja. Któż dziś, w dobie internetu, przepisuje ręcznie do swojego notesu wiersze innych ludzi… Któż dziś w ogóle pisze ręcznie?

Któż nam powróci…

Któż nam powróci te lata stracone
bez wiosennego w wiośnie życia nieba?…
Wołają na nas, że w złą idziem stronę,
precz o świat troskę rzucając powinna,
a czy pytają się nas, co nam trzeba
i czyśmy mogli obrać drogę inną?

Kto z was policzył te gorzkie godziny
daremnych pragnień, żrących naszą duszę?
Kto zmierzył smutku naszego głębiny
bez dna i brzegu? Kto wie, jakie ducha
niepodległego straszne są katusze,
gdy zerwać swego nie może łańcucha?

Spójrzcie nam w mózgi – – zgryzły je, strawiły
wrodzone ludziom daremne pragnienia.
Wołacie na nas: „Jesteśmy bez siły,
dajcie nam słowa wiary i otuchy” – –
a nam któż daje słowa pocieszenia?
A któż mdlejące nasze wzmacnia duchy?

Któż nam powróci te lata stracone

bez wiosennego w wiośnie życia nieba?…
Chcecie w nas widzieć dźwignię i obronę,
żądacie od nas zbawień i pomocy,
lecz my, z waszego wykarmieni chleba,
jak wy, nie mamy odwagi i mocy.

Lubię, kiedy kobieta

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
Kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
Gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie,
I wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.

Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
Gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
Gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem,
I oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.

lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
Przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
Zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
Gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

Lubię to — i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
Wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
A myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
W nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.

Dziś

Dawniej się trzeba było zużyć, przeżyć,
by przestać kochać, podziwiać i wierzyć;
dziś – pierwsze nasze myśli są zwątpieniem,
nudą, szyderstwem, wstrętem i przeczeniem.
Dzieci krytyki, wiedzy i rozwagi,
cudzych doświadczeń mając pełną głowę,
choćby nam dano skrzydła Ikarowe,
nie mielibyśmy do lotu odwagi.
My nie tracimy nic, bośmy od razu
nic nie przynieśli — i tylko nam bywa
tak źle, że na złe takie brak wyrazu,
a serce pęka w nas i we krwi pływa

Zwątpienie

Myśli są moje dziś jako żeglarze,
co na wód wielkim zbłąkani obszarze
wśród chmurnej nocy z wolą wichrów płyną,
ster opuściwszy, zdjąwszy z wioseł dłonie.
Próżno wzrok silić – – w mrokach nocnych tonie,
jak kamień w morskiej nieprzejrzanej fali.
Drogę zgubili – – ku jakim zawiną
lądom, nie dbają a dalej i dalej
wiatr okręt pędzi i coraz nad głębią
ciemniejsze, grubsze obłoki się kłębią…
Zgubiłem drogę – – w te gmachy przyszłości
pełne wesela, ciepła i jasności,
które się dźwignąć mają na ruinie
starego świata, co gnije i ginie:
chciałbym uwierzyć, lecz wierzyć nie mogę –
i coraz większa pustka jest przede mną,
oczom mej duszy coraz bardziej ciemno – –
dokąd iść?… nie wiem – – zgubiłem mą drogę.

* * *

Wy, których serca i ramiona krzepi
w mozolnej walce o idei zwycięstwo,
na które stary świat rzuca przekleństwo:
wiara, że będzie po zwycięstwie lepiej,
wiara, że wasza niemylną jest droga,
że prawdziwego Poznaliście Boga,
wiara, że szczęście przyniesiecie w darz
nowemu światu, co z ruin powstanie,
wy, co ufacie, że dzień się ukaże
dobra i piękna: jak ja wam tej wiary
zazdroszczę silnej!… Dla mnie te sny złote
mózgów płomiennych są jako czcze mary…
I coraz większą w oczach mam ciemnotę,
i chciałbym wierzyć, lecz wierzyć nie mogę – –
dokąd iść?… nie wiem – – zgubiłem mą drogę.

Wspomnienie

Zamykam czasem oczy, w wyobraźnię mienię
Całą moc mojej duszy i złudzony, chwilę
Słyszę jej ciche słowa, czuję piersi drżenie,
I choć wiem, że sen spłoszę przez powiek wzniesienie,
Wznoszę je — i napróżno już potem je chylę.

Tak wędrowiec, gdy okręt go z wichrem w zawody
Niesie precz przez ocean bezkreśnie szeroki,
Gdy oczy zamknie, widzi ojczyste zagrody
I choć wie, że sen spłoszy, gdy spojrzy na wody,
Patrzy — — i w żal się grąży, jak bezdeń, głęboki.

Z dawnej przeszłości

I.

Czyś ty snem była?… Czy jak gwiazda blada,
Co pośród mgławic niknie i przepada,
Znikłaś, przepadłaś?… Spłynęłaś, jak fala,
Co się przez chwilę w księżycu skrysztala?…
Jak woń, na wietrze niesiona od sadu,
Precz uleciałaś, zginęła bez śladu?…
Czyś ty snem była?… Jakaś wizya złota,
Jakieś marzenie z jezior szmaragdowych
Z śródleśnych zacisz i z lasów jodłowych,
Z błękitnych zamgleń, z miesięcznego złota
Powstała cudem?… Czyś w słońca uśmiechu
Przemknęła, jako pył kwiatowy złoty?…
W tatrzańskich kaskad przebrzmiałaś mi echu,
Nie zostawiając nic, oprócz tęsknoty?…

II.

Tyś nie umarła, a jednak zaiste
Dla mnie zagasły twe oczy świetliste,
Dla mnie są zimne twe usta, nie płonie
Dla mnie krew ogniem w twojem młodem łonie.

W pamięci mojej złożyłem cię grobie
Taką, jak byłaś — — gdy myślę o tobie,
Widzę cię taką, jak niegdyś dziewczyną — —
A lata płyną, puste, głuche płyną.

III.

W pamięci mojej stanęła tak blada,
Jak widmo senne,
A przed tem widmem cały świat upada
W głębie bezdenne.

Upada z całą swą walką, cierpieniem
W głębie bezdenne,
Przed jednym bladym i znikomym cieniem,
Jak widmo senne.

IV.

Zdaleka patrzą na mnie twe oczy
Błękitne, duże,
A chociaż takie są jasne, jak słońce,
Powiek nie mrużę.

Powiek nie mrużę i nieolśniony
Tym blaskiem stoję,
Bo jak lód zimne, choć jak słońce, jasne
Są oczy twoje.

V.

Coraz to większy czar mnie uderza
Z lic twych obrazu,
Patrzę weń często, często i długo
Z tęsknotą bez wyrazu.

I z serca mego w twoje bym serce
Krew przelał, miła,
Własnem mem życiem chciałbym to sprawić,
Abyś mi ty ożyła…

VI.

Słyszałem ciebie… zdało mi się może,
Lecz głos twój dzwonił mi chwilę w przestworze,
Podobny woni, ziół i kwiatów echu,
Co w przestrzeń leci w powietrznym oddechu.

Może bez wiedzy twej, we śnie, w odległy
Kraj ku mnie myśli twe cicho pobiegły,
Jak te jaskółki, co niekiedy wrócą
Zobaczyć dawne gniazda, które rzucą.

VII.

Zda mi się czasem,
Jakby mi na twarz padało to słońce,
Co w ową wiosnę świeciło przed laty
Dziwnie promienne — —
Jakbym tak samo, jak wówczas pachnące
W ogrodzie naprost mych okien czuł kwiaty,
Kwiaty wiosenne…

Zda mi się czasem,
Że mi ta wiosna czarowna powraca
I wszystkie moje umarłe marzenia
Zmartwychpowstaną — —
I cały świat mi szkli się i rozzłaca,
I patrzę w jakieś świetlne oddalenia,
W rozwiej świetlaną…

VIII.

Odbicie rysów jej stoi przedemną:
Patrzę w te oczy przepełne słodyczy,
I znów mi wszystko pada w otchłań ciemną
Przed bladym cieniem mojej Beatryczy.

Ja mogłem kochać tylko ciebie jedną!
Napróżno lata za latami liczę — —
Wszystkie mych pragnień skrzące słońca bledną
Przy bladym cieniu twoim, Beatrycze…

IX.

Kocham cię jeszcze… Ani mnie powiedzieć
Niewolno tego, ani tobie wiedzieć,
Lecz ja nie żądam nic, nawet pamięci…
A wszak tym, którym na oczy się rzuci
Noc: o jasności nikt marzyć nie broni,
I to marzenie najwięcej ich nęci,
Chociaż im jasność nigdy już nie wróci
I chociaż bardzo cierpią tęskniąc do niej.

X.

Nim mię zagryzie czczość i smutek życia,
Spazm żądz daremnych i gorycz niewoli:
Myślę o tobie, na zawsze stracona,
Chcąc się zagłuszyć, choćby tem, co boli.

Tak na ponurej, ciemnej morskiej fali
Rozbitek, zanim odmęt go pochłonie,
Chwyta się deski z potrzaskanej łodzi,
Choć mu gwóźdź tkwiący w niej rozdziera dłonie.

XI.

Dlaczegóż teraz nie mogę gdzieś z tobą
W zaciszu siedząc, wieść cichej rozmowy?
Czemuż nie mogę ująć twoich dłoni,
Na mem ramieniu uczuć twojej głowy?

Czemuż nie mogę podzielić się z tobą
Każdym oddechem, każdym kęsem chleba,
Każdą radością i każdą boleścią — —
I tylko tak mi wiecznie tęsknić trzeba…

XII.

Idę przez drogę życia złą i ciemną,
Dokąd?… Czyż wiem?…
A zawsze, wszędzie twój cień idzie ze mną,
Nocą i dniem.

Zawsze i wszędzie słucha serca mego
Najskrytszych drgnień,
Ani opuszcza mię, choć lata biegą,
Twój blady cień.

XIII.

Pamiętam ciebie… Zda mi się, że cała
Jasność mojemu życiu przeznaczona
Przeszła wraz z tobą, wielka i wspaniała,
I nigdy więcej, nigdy nie zadnieje…
A nieraz jeszcze wyciągam ramiona
Tęskne za tobą, jakbym miał nadzieję,
Że przyjdziesz do mnie i nie mogę do tej
Myśli przywyknąć, żeś dla mnie stracona,
Że nie zostało mi nic, prócz tęsknoty…

Pamiętam ciebie… Dzień mi bez godziny
Nie spłynął jeden, choć lat zbiegło wiele,
Żebyś ty z wspomnień mych ciemnej głębiny
Nie wyłoniła się, cicha i blada,
Jaką widziałem cię niegdyś w kościele
Po raz ostatni… Naówczas owłada
Mną taki smutek i tak wielka żałość,
Jakbym cię wczoraj żegnał… Wobec cienia
Postaci twojej, wobec przywidzenia,
Czuję tę samą młodzieńczą nieśmiałość,
Te same dziwne dreszcze i pragnienia,
Jakiem czuł niegdyś — i nic już nie pomnę,
Ni lat przebytych, ni późniejszych wrażeń,
I myśli moje błądzą nieprzytomne
W krainie zmarłych, zmartwychwstałych marzeń…

Pamięć, to cmentarz

Pamięć, to cmentarz: uczucia przeżyte
Człowiek w niej składa na wieczny spoczynek,
Na grobach sieje kwiat niezapominek,
Z napisem rytym kładzie na nim płytę
I krzyże wznosi wyciosane z drzewa,
Albo je w bronzie, lub złocie odlewa.

Kiedy się zalśni gwiazdami wybita
Kopuła niebios, myśl zwiedza mogiły:
Prostuje krzyże, co się pochyliły,
Napis na głazie wykowany czyta — —
Przy jednej chwilę zatrzyma się trunie,
Od drugiej szybko w dalszą drogę sunie.

Czasem bezwiedna ją zmusi potęga,
Iż płytę z grobu, choć z wstrętem, podważy:
Spojrzy na zwłoki z grozą w bladej twarzy,
Chce odejść — stopy jej z ziemią coś sprzęga,
W grób patrzeć musi, chociaż oczy kryje,
I drży, że trup w nim ohydny odżyje…

Niekiedy stawa smutna na kurhanie,
Gdzie kwiat błękitny najbujniej się ściele,
Podźwiga płytę żądnie, a nieśmiele — —
O nie!… Ten trup już nigdy nie powstanie!…
Próżno tęsknota do życia go woła
Płomieniem serca i płomieniem czoła…

Na grobie pięknej, niegdyś żywej chwili,
Ze złożonemi na piersiach rękoma
Długo myśl stojąc cicha, nieruchoma,
W smutnej zadumie skroń ku ziemi chyli
I przez łzy patrzy na krzyż szczero-złoty,
Pełna dozgonnej, bezbrzeżnej tęsknoty…

Odrosną kwiatom zerwane kielichy;
Uwiędła trawa w czas chłodnej jesieni
Znów się o złotej wiośnie zazieleni;
Słońce co rano ma świeże uśmiechy,
Choć się wieczorem za gór grzbiety schyla:
Przeżyta szczęścia nie powraca chwila…

Co śpiewał Antoleniek?

Za tydzień (a dokładnie 30 czerwca) występ w Kutnie. Przy okazji trwają znów próby, bo przecież cały czas trzeba ćwiczyć. Ja po raz kolejny mierzę się z repertuarem Antoleńka analizując, czy dobrze wybraliśmy do spektaklu utwór prezentujący muzykalność bohatera. W monodramie śpiewam tylko fragment „Z dymem pożarów”, czyli „Chorału” skomponowanego przez Józefa Nikorowicza do słów Kornela Ujejskiego. Według Biblioteki Polskiej Piosenki „Chorał” znany jest w siedmiu wariantach, ja wybrałem drugi. Śpiewam tylko jedną zwrotkę, bo w końcu to spektakl a nie koncert.

„Z dymem pożarów z kurzem krwi bratniej,
Do Ciebie Panie bije ten głos,
Skarga to straszna, jęk to ostatni,
Od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń.
Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu,
Sterczy ku Tobie błagalna dłoń.”

Dodam tylko, że „Chorał” w oryginale ma zwrotek sześć. Jak podaje Biblioteka Polskiej Piosenki „Chorał” „Powstał w marcu 1846 roku po upadku Powstania Krakowskiego, zakończonego „Rabacją galicyjską” – krwawą rzezią szlachty polskiej i spaleniem 500 dworów przez chłopów z poduszczenia zaborcy austriackiego. Na czele „rabacji” stał Jakub Szela, jak później się okazało, agent austriacki.
Wstrząśnięty tymi wydarzeniami 19-letni kompozytor Józef Nikorowicz (1827–1890) stworzył „Chorał”. Po niedługim czasie, młody lwowski poeta, Kornel Ujejski (1823–1897), zainspirowany sugestywną muzyką utworu, z którą zapoznał go sam kompozytor, napisał do niej tekst. Słowa stanowiły dziesiątą część z cyklu zwanego „Skargami Jeremiego” i zostały opublikowane osobno 2 kwietnia 1848 r. we Lwowie. Szczególne znaczenie i popularność pieśń osiągnęła w okresie Powstania Styczniowego. Po powstaniu śpiewano ją, jako hymn narodowy podczas manifestacji patriotycznych, a także w kościołach.
Władze państw zaborczych, świadome roli, jaką w budzeniu uczuć patriotycznych i dążeń wolnościowych spełniał ten utwór, wydały zakaz jego wykonywania. Najsurowiej był respektowany w zaborze pruskim, gdzie ogłoszono najwięcej wyroków skazujących za granie lub śpiewanie tej pieśni. W czasie drugiej wojny światowej melodia „Chorału”, nadana przez radio Londyn, stanowiła umowny sygnał do rozpoczęcia Powstania Warszawskiego.”

Czy śpiewaniem Chorału w sanatorium w gronie Kacapów Antoleniek ryzykował, czy nie? Z listów wynika, że był świadom, że jego współtowarzysze kuracji kompletnie nie wiedzą, co śpiewa. Tak więc za pewne nie obawiał się denuncjacji. Skoro myśleli, ze to pieśń miłosna?

Drugi utwór, który w sanatorium na sto procent śpiewał Antoleniek, bo wspomina o tym w liście, to „Boże Ojcze”, czyli Modlitwa Stanisława Moniuszki z opery „Halka” do słów Włodzimierza Wolskiego. Opery, w której wątek nieślubnego romansu chłopki i szlachcica oceniony został, jako gorszący. Sztuka napisana w 1846 roku została po raz pierwszy wykonana publicznie w roku 1848 w saloniku teściów Moniuszki. Po raz pierwszy została wystawiona w Wilnie w roku 1854 roku gorsząc publiczność. W roku 1858 doszło jednak do warszawskiej premiery, która odniosła ogromny sukces. Wiele utworów z „Halki” jest powszechnie znanych, choć ludzie często nie wiedzą, że pochodzą z opery Moniuszki. Tak jest z utworem „Boże Ojcze” śpiewanym często w kościołach.

„Ojcze z niebios, Boże, Panie
tu na ziemi zeszlij nam
Twoje święte zmiłowanie,
tu na ziemię zeszlij nam.

(…)

Boże mocny, święty Boże,
nad Twym ludem zlituj się!
Wszakże dłoń Twa wszystko może!
Ach! Nad nami zlituj się.”

Tu fragment zapisu nutowego ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej…

 

Przeliczniki, tabelki i inne, czyli gruby notes Antoleńka (cz.I.)

Wśród pamiątek po Antoleńku zachował się też gruby notes. Antoleniek zaczął go prowadzić jeszcze w czasach szkolnych. Nie zdradzę od razu wszystkiego co jest w notesie. Teraz pokażę tylko to, co firmowo zamieścił w nim wydawca. Jak wyglądały miary i wagi 100 lat temu… Kiedy na ziemiach polskich można było coś kupować na łokcie czy funty, ale też na metry i kilogramy…

Gołe baby, czyli co dalej z Chodkowskim?

Pisałem co z najbliższą rodziną Antoleńka, a co z tymi, których w listach tylko wspomina? Wśród rodzinnych pamiątek zachowały się m.in. powstałe na początku lat 20-tych XX wieku portrety Saskokępianek, które chętnie pozowały bez odzieży malarzowi Wacławowi Chodkowskiemu – szwagrowi Skręcipitki. Wspominany kilkakrotnie w listach Wacław Chodkowski, który ze związku z Heleną Przybytkowską miał troje dzieci (również wspominane w listach: Eugeniusza, Henryka i Helenę) pasjami lubił kobiety. Oto niektóre z jego modelek…

A to sam autor akwarelek, czyli Wacław Chodkowski….

Pism tylko dla panów wtedy nie było… Ciekawe, czy pocztówki cieszyły się powodzeniem wśród kupujących? Czy były tylko wprawkami do malowania jakichś większych dzieł? Dziś nie ma nawet kogo spytać..

Wyskrobek w szkole

Gdy w listach do Karolki vel Skręcipitki Antoleniek pisał o córce i pytał, czy jest grzeczna, zapewne miał ku temu podstawy. Z przekazów rodzinnych wiadomo, że mała Janka w dzieciństwie była „małą domową terrorystką” wymuszającą pewne rzeczy płaczem i tupaniem. (Sama w dorosłym życiu wielokrotnie ponoć o tym opowiadała.) Zachował się też jej dzienniczek, czyli jak się to wówczas nazywało „książeczka szkolna” z pensji Zofii Kurmanowej. Co z niej wynika?

Ewidentnie miała kłopoty z matmą.

Spis lektur niewiele się zmienił do dnia dzisiejszego.

Stopni najlepszych nie miała.

I pomyśleć, że nam zawsze wmawiają, że nasi przodkowie to się świetnie uczyli…

Stary paszport Karolki, czyli dowód na rzadkość dokumentów

Czytelnicy bloga i znajomi, z którymi my, twórcy monodramu, rozmawiamy o jego bohaterach dzielą się na dwie grupy. Jedni są zdziwieni, że takie dokumenty się zachowały. Drudzy wzruszają ramionami, jakby to było normalne, że papiery sprzed stu lat spokojniutko leża i czekają na publikację. Pomyślałem więc, że pokażę jak różnie z dokumentami bywa i zaprezentuję dwa paszporty – Antoleńka i Karolki vel Skręcipitki.

Paszport Antoleńka, choć ciągle w używaniu, w podróży, na wygnaniu, który już tu prezentowałem, zachował się w niemal idealnym stanie.

Inaczej rzecz się ma z paszportem Karolki – Skręcipitki. Druga strona jest niemal nie do odczytania, więc daruję czytelnikom jej wygląd. Ale pierwsza… nawet zdjęcie nie zachowało się w takim stanie, by można było podziwiać urodę jego właścicielki. Wiemy jednak, że to Adamska Karolina Władysławowna, a dokument wydano w lutym 1910 roku i ważny był do roku 1913, czyli w tym roku minęło sto lat, jak utracił swoją ważność. Pewnie w wielu domach podobne dokumenty wylądowały w śmieciach, ale nie u „Pierdzimączki” hołubiącej wszystkie pamiątki związane z czasami, kiedy była żoną Antoleńka.

Ostatni kalendarzyk Antoleńka

Ostatni kalendarzyk Antoleńka jest pusty… Poza zapisanym na okładce nazwiskiem „A. Adamski” nie ma w nim w środku żadnych notatek. Cóż… jego właściciel był już tak chory, że tylko leżał w łóżku, a czy leżącemu potrzebny jest kalendarzyk? Ten był zapewne prezentem ofiarowywanym rodzicom przez dyrekcję szkoły, bo nosi stempel pensji Zofii Kurmanowej, a na tę pensję uczęszczała jedyna córka Antoleńka i tytułowej Skręcipitki (o czym jeszcze napiszę).