Skręcipitka i kogutek, czyli słówko o pruderii

Niektórym się wydaje, że sto lat temu wszyscy byli bardzo pruderyjni. Naprawdę? Czytając listy Antoleńka odnoszę wrażenie, że jednak nie wszyscy. Oto co pisał do żony, którą nazywał nie tylko „Skręcipitką”…

Moja Przekotuchno!

Niedobra jesteś! Ja tu siedzę jedenaście dni i dopiero otrzymałem od ciebie jeden list. Pamiętaj żebyś się poprawiła, bo będzie kiepsko. Ja, zdaje mi się, pobędę tu tylko miesiąc i wrócę, tak że mi się zostanie koło dwudziestu dni wolnych w domu. Ale czy tak będzie na pewno, to jeszcze nie wiem. Dla rozrywki poproś Kazka, żeby choć raz na tydzień kupił bilet do letniego teatru. Oj jak ja się tu piekielnie nudzę! Wołałbym Rosji nie widzieć i urlop przepędzić w domu. Czuję się dosyć dobrze, tylko śpię nieszczególnie. A ty, czy zdrowa jesteś? Jak Janka? Napisz mi coś o matce… (…)

Koledzy moi mają tu dosyć rozrywki: grają po całych nocach w karty, urządzają konne wycieczki w góry i strzelają z floweru do wron i wróbli. Ale mnie wszystko to jakoś nie pociąga, wolę czytać, śpiewać i bazgrać listy. Bez ciebie mi szczeniaczku źle. Sam nie myślałem, że taka pchła, jak ty, tak mi potrzebna jest. Ale, że tak jest, to lepiej, sam się teraz przekonałem, że bez cipuchny cienko by kogutek piał.

Kuracyjna nuda?

Antoleniek pisze, że nudzi się w tym sanatorium. Rozrywek nie ma zbyt wiele: krokiet, stare pianino, książki i spacery… Myślę, że wiem, czemu nie wynaleziono jeszcze maszyny do przenoszenia się w czasie. Przecież gdyby taki Antoleniek z tego swojego 1913 roku trafił do 2013 i zobaczył: telewizję, komputery, internet – chyba by zwariował. A tak… spokojniutko pił kumys. 188 butelek.

Zwyczaj w sanatorium jest taki: o 8-ej rano dzwonią na śniadanie (na Kępie wtedy 6-ta), herbata z mlekiem lub bułki z masłem. O 12-ście 2-gie śniadanie –  mięso jakieś smażone i coś słodkiego. Obiad o 5-tej, zupa z mięsem, dwojakie pieczyste i legumina. O 8-mej kolacja, herbata lub kawa; rano między 8-mą i 12-stą trzeba wypić dwie butelki kumysu, między obiadem a kolacją drugie dwie. Butelki duże jak od kwasu. Takich butelek mam wypić 188. Mamy łaźnię, wannę i kąpiel  w rzeczce. U doktora – nic złego w płucach nie znalazł. Tylko orzekł, żem przepracowany i nerwowy. Kazał dużo jeść, pić kumys, mało palić, jak będzie pogoda brać kąpiele słoneczne, i gdybym tracił na wadze przyjść do niego na poradę. Nudy tu ogromne: jest krokiet, stare pianino, coś w  tym rodzaju jak nasze pianino na Mokotowie, stary gramofon zostawiony przez jakiegoś kumyśnika i wszystko …

Może gdy będzie pogoda, pójdę w góry na spacer na poziomki do wsi tatarskiej, to czas jako tako przejdzie. Złodziei tu nie ma – pokoik zostawiam otwarty, wszystko pootwierane. Przychodzę za kilka godzin niczego nie brak. Tatarzy z okolicznej wsi naród spokojny, kobiety spokojne. Jeden z kuracjuszów zaproponował Tatarce coś nieprzyzwoitego, odpowiedziała mu tak: „Stydno pan, moja Boga tego nie pozwala”.

No Karolciu do widzenia. Napisz co słychać na Kępie, w Mokotowie, przeczytaj list matce i siostrom.

Twój Antek

A na koniec drobna ciekawostka…

Jak wyglądało sanatorium?

 

A może kumys?

Czytam te listy i sam nie wiem, czy chciałbym się tego kumysu napić, czy nie. No bo z jednej strony ciekawość zżera, zdrowe to podobno, choć alkohol, no i nawet Muzułmanie mogą pić i nie popadają w konflikt z Koranem. Ale jakoś tak… jak poczytałem, jak się robi kumys to nie wiem… Według Wikipediii „Kumys jest alkoholem musującym, zawiera, prócz zmniejszonej ilości cukru i produktów jego fermentacji (…) inne składniki mleka (mniej więcej w zwykłym stosunku). Kumys jest tradycyjnym napojem koczowniczych ludów centralnej Azji (…). Podstawą napoju jest mleko klaczy, czasem jednak przyrządza się go z mleka jaka, oślego, wielbłądziego, lub owczego. Dawniej do produkcji kumysu z mleka świeżego w naczyniu ze skóry końskiej dodawano starego kumysu (kor), który służy za ferment i zapoczątkowuje zamianę cukru mleka (laktozy), która następnie przetworzona zostaje na alkohol i kwas węglowy. Wstrząsanie i mieszanie mleka jest niezbędne przy produkcji kumysu. Obecnie fermentacja kumysu jest przeprowadzana w beczkach (często z tworzyw sztucznych) ustawianych w jurcie po lewej stronie od wejścia, by nikt z wchodzących i opuszczających jurtę nie zapomniał wymieszać cieczy specjalną pałką, w celu nasycenia tlenem dolnych warstw kumysu. W zależności od czasu fermentacji kumys zawiera od. 1% (jednodniowy) do 3% alkoholu (ośmiodniowy). Do butelek przelewa się kumys, gdy osiągnie odpowiedni stan fermentacji. Świeży kumys zawiera prócz wody również 1,65% alkoholu, 2% tłuszczu, 2,2% cukru, 0,4-1% kwasu mlekowego, ok. 1% białka, ok. 0,3% soli i pewną ilość kwasu węglowego (różną w zależności od etapu fermentacji). Flora bakteryjna kumysu: Lactococcus lactis, Bacterium acidophilum, Thermnobacterium bulgaricum i Saccharomyces.
Kumys ma barwę mleczno-białą i jest kwaskowaty. Jeżeli nie jest przechowywany w chłodzie, fermentuje szybko dalej, dopóki nie rozłoży się cały cukier. Ludy mongolskie przez destylację kumysu otrzymują wódkę zwaną archi.”

Najciekawsze jest jednak to:

„Uważa się, że kumys ma własności lecznicze. Jeszcze na początku XX wieku zalecano kumys jako środek pomocny w leczeniu chorych na gruźlicę.”

No i już wiemy, czemu Antoleniek Adamski pił kumys w Sanatorium w Szafranowie. Ale… czy to naprawdę, jak musuje to oblewa twarz? Hm…

Gdyśmy przyjechali do Szafranowa wysiadając z wagonu deszcz lał jak z cebra, umieściłem rzeczy na bryczce i pojechałem z Tatarami do sanatorium. Droga straszna w górach. Jedzie taki drań Tatar z góry takiej, że schodzić trudno, błoto chlapie po twarzy, ubraniu, pakunki wywalałem tak, że aż strach, a bryczka pędzi tylko Tatar krzyczy „Darży moja pan, a to mordu razobiesz!”. Po 30 minutach takiej drogi piekielnej dojeżdżamy do sanatorium. Wystaw sobie dół okrążony górami, na których tylko trawa kowyl i ośli oset rośnie, a nad tem wszystkiem zapłakane niebo i wron, kruków kraczących tysiące. W dole tym kilkanaście chałupek, to nasze mieszkania. Gdy przyjechałem okazało się, że ci co mieli wyjechać po kuracji jeszcze nie wyjechali, wyjadą dopiero jutro, ładna perspektywa. Jechałeś człecze przeszło 3 tysiące wiorst, przyjechałeś i nie masz gdzie nocować. Każdy z nas musiał prosić drugich kuracjuszów o przenocowanie. We wtorek deszcz padał cały dzień, błoto straszne i nie takie jak na Kępie. Tu jest ziemia czarna jak sadza, nadzwyczaj tłusta i ogromnie przylepia się do obuwia, także podeszew robi się gruba na ¼ łokcia. Dopiero o 7-m wieczór (zegarek pokazuje tu 9-tą, gdy u nas jest 7-ma) wywalczyłem sobie siłą i łapówką mieszkanie. Kosztowało mnie to rubla, gdyż dali mnie do spółki z jakimś suchotnikiem. Nie zgodziłem się; zacząłem szukać, pytać się i po wielkich pertraktacjach wywalczyłem oddzielny pokoik dla siebie. Kazałem go wymyć i wyczyścić, wywietrzyć i dopiero o 12-stej w nocy sprowadziłem się do niego. Posługaczka Natasza, która dla mnie jest bardzo przychylna (ona znalazła dla mnie oddzielny pokoik) poukładała mi wszystko, posłała wszystko i przyniosła kumysu. Kumys ma smak naszego kwaśnego mleka, tylko, że ma w sobie gaz, czasami rozsadza butelki: bardzo trudno go odkorkować gdyż ogromnie musuje, jak ciepłe piwo i oblewa się twarz, ubranie. Kupiłem sobie specjalny korkociąg z kranikiem, przez który można swobodnie wlewać do szklanki.

Słówko o arszynach

Wiem już co będzie zawierał program teatralny towarzyszący spektaklowi. Na pewno słowniczek wyrazów dawnych i zapomnianych. Arszyn będzie jednym z nich. Czy dziś ktoś wie co to jest arszyn lub co to są arszyny? Przyznam, że przed listami miałem o tym mgliste pojęcie. Wikipedia podaje, że to „dawna rosyjska jednostka długości będąca sumą długości łokcia i stopy, wahająca się w granicach 71,11-81,5 cm. W zaborze rosyjskim w latach 1849–1915 urzędowo 1 arszyn = 0,711167 metra, czyli 1 m = 1,406100 arszyna. Składa się z 16 werszków. 3 arszyny tworzą sążeń.” Przeczytałem to i pomyślałem, że dla monodramu znaczenia to nie ma, że może ten fragment z arszynami jest nawet takim, który można z tekstu wyrzucić, ale… jakże to ciekawe, prawda? Zwłaszcza dziś, gdy w całej Europie mamy takie same sklepy i takie same produkty, no i tylko dwa systemy metryczne: europejski z centymetrami i kilogramami oraz anglosaski z calami i funtami. Z zakupami mamy dziś łatwiej czy trudniej?

 

 

Szafranowo, dnia 17 lipca 1913
Kochana Karolciu!
Dopiero we wtorek o godzinie 17-tej dojechałem do Szafranowa, całą drogę towarzyszył nam Leszek. W dzień w wagonie było jako tako, albo czytałem, albo gapiłem się w oknie; widoki nieszczególne. Przejeżdżałem przez Berezynę, gdzie Napoleon tylu ludzi utopił, przez Okę wszystkie te rzeki tak wyglądają jak łacha przy Pradze, nasza Wisła to potęga wobec rzek. Na stacjach jedzenie można dostać, ale postoje tak małe, że połowę zupy w talerzu trzeba zostawiać, gdyż pociąg odchodzi; pełno Kacapek z poziomkami, jagodami, grzybami, mleko gotowane po pięć kopiejek butelka, a począwszy od Samary ryby na arszyny, 20 kopiejek arszyn, świństwo nie do opisania, podobno słone, a smażone na mineralnym oleju, u nas maźnice smarują tym olejem; ci dranie Kacapy, moi współtowarzysze nażarli się tych ryb, porozrzucali ości, odpadki po wagonie, rąk nie umyli, dopiero gdy wychodziłem na dwór z wagonu, otwierałem drzwi ręce  śmierdziały mi rybą gdyż klamki, ławki, podłoga, wszystko było powalane. Miałem i trochę śmiechu w wagonie: w jednym przedziale naszego wagonu jechało dwóch urzędników z Kowla i całą drogę pili wódkę; otóż gdy zaś wyszli na peron, nas kilu Polaków poszliśmy do ich przedziału, wyszukaliśmy próżne (było ich 12 czterdziestek). Poustawialiśmy rzędem na półce i przylepiliśmy u góry napis „Kazionnaja winnaja ławka”, śmiechu z tego powodu była kupa. Byłem w niektórych miastach podczas postoju pociągu. Byłem w Smoleńsku, w Tule, w Penzie, Syzraniu, jechałem brzegiem Wołgi do Samary 30-ści wiorst. Wołga wielka rzeka, chodzą po niej małe okręty; szerokości ma kilka wiorst, ale na środku lasy rosną, odrzucić więc lasy, piaski, błota przy brzegach, to Wisła nasza o niewiele mniejsza.

Szafranowo, dnia 17 lipca 1913

Kochana Karolciu!

Dopiero we wtorek o godzinie 17-tej dojechałem do Szafranowa, całą drogę towarzyszył nam Leszek. W dzień w wagonie było jako tako, albo czytałem, albo gapiłem się w oknie; widoki nieszczególne. Przejeżdżałem przez Berezynę, gdzie Napoleon tylu ludzi utopił, przez Okę wszystkie te rzeki tak wyglądają jak łacha przy Pradze, nasza Wisła to potęga wobec rzek. Na stacjach jedzenie można dostać, ale postoje tak małe, że połowę zupy w talerzu trzeba zostawiać, gdyż pociąg odchodzi; pełno Kacapek z poziomkami, jagodami, grzybami, mleko gotowane po pięć kopiejek butelka, a począwszy od Samary ryby na arszyny, 20 kopiejek arszyn, świństwo nie do opisania, podobno słone, a smażone na mineralnym oleju, u nas maźnice smarują tym olejem; ci dranie Kacapy, moi współtowarzysze nażarli się tych ryb, porozrzucali ości, odpadki po wagonie, rąk nie umyli, dopiero gdy wychodziłem na dwór z wagonu, otwierałem drzwi ręce  śmierdziały mi rybą gdyż klamki, ławki, podłoga, wszystko było powalane. Miałem i trochę śmiechu w wagonie: w jednym przedziale naszego wagonu jechało dwóch urzędników z Kowla i całą drogę pili wódkę; otóż gdy zaś wyszli na peron, nas kilu Polaków poszliśmy do ich przedziału, wyszukaliśmy próżne (było ich 12 czterdziestek). Poustawialiśmy rzędem na półce i przylepiliśmy u góry napis „Kazionnaja winnaja ławka”, śmiechu z tego powodu była kupa. Byłem w niektórych miastach podczas postoju pociągu. Byłem w Smoleńsku, w Tule, w Penzie, Syzraniu, jechałem brzegiem Wołgi do Samary 30-ści wiorst. Wołga wielka rzeka, chodzą po niej małe okręty; szerokości ma kilka wiorst, ale na środku lasy rosną, odrzucić więc lasy, piaski, błota przy brzegach, to Wisła nasza o niewiele mniejsza.

A co dalej? Jak wyglądało sanatorium w Szafranowie, gdy do niego dojechał? Ba! Najgorsza ta niepewność! Ale o tym już wkrótce.

Żelazna droga Antoleńka

Antoleniek , czyli autor listów, pracował na kolei Nadwiślańskiej, czyli po rosyjsku „żelaznej drodze”. Jak wynika z Wikipedii nadwiślańska linia kolejowa otwarta została 17 sierpnia 1877. Prowadziła od wówczas nadgranicznego miasta Mława przez Warszawę, Lublin i Chełm do Kowla. Linia liczyła 522 km szerokiego toru, w 1887 pracowało na niej 2364 pracowników. Antoni Adamski był jednym z nich. Zostały po nim dokumenty. Przeglądałem je wielokrotnie, by pomóc sobie wyobrazić epokę w której żył, jego pracę i jego samego. Nie jest to proste zadanie…

Oto legitymacja kolejarska Antoniego Adamskiego wydana w listopadzie 1906 roku. Wynika z niej, że miesiąc wcześniej ukończył kurs pomocnika maszynisty…

Wiśnie pewnie już dojrzały…

Za oknem zima, choć bez śniegu, a w listach Antoleńka wiosna. Tym razem będzie o wiśniach. Czy wyobrażacie sobie, że wtedy Saska Kępa to nie była Warszawa? Mokotów też nie. To była wieś… Dowiedziałem się tego z określenia „W Mokotowie”…

Lipiec 1913
(…) Wiśnie w ogrodach pewnie już dojrzały? Wystaw sobie, ze tu funt jabłek albo wiśni kosztuje 30 kopiejek. Czy był u ciebie p. Chojnicki?Wiesz ten co do Dolińskich przychodził. Dziwnym zbiegiem okoliczności ja przyjechałem do sanatorium, on zaś wyjeżdżał. Odziedziczyłem po nim gazetę „2 grosze”. Prosiłem go żeby do ciebie wstąpił, gdy będzie na Kępie i opowiedział ci o tym pieskim kraju. Jak będziesz w Mokotowie nakiwaj tam wszystkim, za to, że mi choć pocztówki nie przyślą, matce, Heńce, Mańce i Jankowi. Jedna tylko Halcia pięknie się spisała i przysłała mi lirnika, a więcej nikt. A ty nie smuć się, za dużo nie pracuj, wysypiaj się dobrze, odżywiaj się dobrze, bo gdy zbrzydniesz gdy przyjadę, i schudniesz, to grzanie! Gdy ci nie starczy pieniędzy, to wiesz jak masz sobie poradzić… Słuchaj jak przyjadę „hetera” była namalowana na deseczce, słyszysz? Zapomniałem, który nr domu gdzie mieszka ciotka Jackowska, dowiedz się i napisz mi. No ty Skręcipitko do widzenia, pozdrów ode mnie wszystkich w Mokotowie, na Kępie i pisz, pamiętaj pisz, bo to cała moja rozrywka: idę na stację oczekuję pocztowego pociągu i czekam na list albo pocztówkę, a tak przykro wracać z pustymi rękami. Gorzej jak na kępie od Żydówki bez ryb. Janka czy jest grzeczna i czy się uczy, ciebie czy słucha, powiedz jej, że ja bym się na nią gniewał. Gdy będzie grzeczna to pójdę z nią do teatru gdy przyjadę. No dzwonią na obiad; trzymaj się wiatru

twój Antek.

Startujemy

No i stało się! Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznało mi stypendium artystyczne na 2013 rok na pracę nad monodramem. Tytuł „Listy do skręcipitki” został zaczerpnięty z fragmentu jednego z listów, które są kanwą tekstu monodramu. Dziś rozpoczynam nad nim pracę. Uwaga! Start! W punktach plan pracy wygląda tak:

  1. Przygotowanie scenariusza monodramu,
  2. Poznanie tła historycznego listów,
  3. Poznanie historii rodziny autora i adresatki,
  4. Analiza tekstów,
  5. Otwarte próby czytane z przyszłą publicznością,
  6. Próby sceniczne z wykorzystaniem metody Stanisławskiego,
  7. Wreszcie wystawienie spektaklu.

Moje zadania na styczeń to:

  1. Założenie bloga i rozpoczęcie przygotowań scenariusza monodramu,
  2. Poznanie tła historycznego listów,
  3. Poznanie historii rodziny autora i adresatki,
  4. Analiza tekstów.

Lipiec 1913

Moja Przekotuchno!
Niedobra jesteś: ja tu siedzę 11 dni i dopiero otrzymałem od Ciebie jeden list; pamiętaj żebyś się poprawiła, bo będzie kiepsko. Ja, zdaje mi się, pobędę tu tylko miesiąc i wrócę, tak że mi się zostanie koło dwudziestu dni wolnych w domu, ale na pewno jeszcze nie wiem. Dla rozrywki poproś Kazika, żeby choć raz na tydzień kupił bilet do letniego teatru. Oj jak ja się tu piekielnie nudzę! Wołałbym Rosji nie widzieć i urlop przepędzić w domu. Czuję się dosyć dobrze, tylko śpię nieszczególnie. A ty czy zdrowa jesteś? Janka?* Napisz mi coś o matce… (…) Koledzy moi mają tu dosyć rozrywki: grają po całych nocach w karty, urządzają konne wycieczki w góry i strzelają z floweru do wron i wróbli, ale mnie wszystko to jakoś nie pociąga, wolę czytać, śpiewać i bazgrać listy. Bez ciebie mi, szczeniaczku źle, sam nie myślałem, że taka pchla jak Ty, tak mi potrzebna jest, ale że tak jest to lepiej, sam się przekonałem, że bez cipuchny cienko by kogutek piał. Urządziliśmy tu jednego wieczora koncert w jadalni: jeden z Polaków grał na pianinie, a ja śpiewałem różne piosenki, doszło do tego żem zaśpiewał „Z dymem pożarów” i „Boże ojcze” oklasków kupa, myśleli Kacapi, że to pewno jakie miłosne piosenki i chwalili, że z takim „czuwstwem” śpiewam, później stoły poodsuwaliśmy i tańce; ja im grałem tradycyjnego (…) „Fausta” i „Niewozwratnoje wrenia”. Wszystkie kobiety podobne tu są do siebie (…), a walca tak tańczą, jak ja kiedyś pod kasztanami, pamiętasz?

Na razie pierwsze zadanie wykonane. Blog jest. A co dalej? Cierpliwości…

* Janka, czyli Janina z Adamskich Piekarska. Jedyna córka pary małżonków.