Wśród ostatnich nieprezentowanych jeszcze pamiątek po Antoleńku jest jego dowód osobisty, wydany w 1918 roku. Osobliwy to dokument.
Przede wszystkim niesamowite jest zdjęcie. Nie jest to zdjęcie legitymacyjne, ale jakieś zdjęcie zbiorowe, z którego głowa Antoleńka została wycięta. Świadczy o tym fragment czyjejś dłoni nad nim i guziki czyjegoś ubrania w tle za jego głową. Data urodzenia nie jest wpisana, co być może ma związek z podwójnym datowaniem z czasów carskich i nieustaleniem jeszcze wg. jakiego kalendarza żyje Warszawa. Zawód? Urzędnik. Kolor włosów? Szare. A to znaczy, że rzeczywiście – tak, jak pisał w jednym z listów – znacznie posiwiał.
Wydanie dokumentu kosztowało go 0,60 marek. Cóż… wtedy jeszcze w Polsce były władze niemieckie. I to one wydały dokument – 24 września 1918 roku.
Wiadomo już, kiedy dokładnie Antoleniek został zameldowany przy ul. Puławskiej 26/28. W dokumencie jest tez informacja, że Warszawski kolejowy oddział mechaniczny prawego brzegu Wisły wydał mu zapomogę w kwocie 1100 marek. Cóż… z listów wynika, że przez granicę mógł przewieźć tylko 500 rubli.
Kolejną ciekawą informacją jest notatka, z której wynika, że 25 czerwca 1922 roku został on zameldowany w sanatorium doktora Przygody w Otwocku. Pewnie jeszcze wtedy wszyscy w rodzinie mieli nadzieje, że uda się Antoleńka wyleczyć z gruźlicy. Zgon nastąpił 30 grudnia 1922 roku. Za kilka dni minie 91 lat od jego śmierci. Jak wyglądała jego ostatnia Wigilia? Tego nie dowiemy się już nigdy.