Słówko o… Lardellim

Jak już pisałem, podobno w swoim czasie w Skręcipitkce podkochiwał się słynny warszawski cukiernik włoskiego pochodzenia – Jan Jakub Lardelii. To u niego w cukierni pracowała Antoleńka siostra Mańcia, która potem, jak to się mówi, “przeszła na swoje”, czyli prowadziła własną cukiernię. W jednym z listów Antoleniek opisuje, że tam do sanatorium dostał pudełko ciastek od Mańci.

Wystaw sobie, Karolciu, jakie miałem zdarzenie wczoraj: w pokoiku moim na stoliku stoi pudełko z ciastkami od Mańci – idąc na kolację wieczorem chciałem sobie wziąć kilka ciastek do herbaty, wsadzam rękę do pudełka, a z niego wyskakuje mysz, wpada mi w rękaw, po rękawie za koszulę, biega mi po całym ciele, nareszcie udało mi się ją schwycić na piersiach przez ubranie, no i ścisnąłem ją zaraz na śmierć. Koszula była cała zakrwawiona mysią krwią. Musiałem się przebierać – całe to zajście było bardzo nieprzyjemne. 

Tak wyglądało wnętrze cukierni Lardellego.

A tak wyglądał sam Lardelli, którego fotografia znalazła się w rodzinnych pamiątkach po Antoleńku i Skręcipitce…

Jeszcze słówko o listach Janki…

Podczas porządków znalazłem też list Janki do Skręcipitki. List pisany w czasach dziecinnych, ale później niż list pisany do Ojca do Sanatorium. Data, kiedy powstał – nieznana, ale prawdopodobnie wtedy, gdy Antoleniek przebywał w Rosji.

Kochana Mamusiu!
Mamusia nie ma pojęcia, jak mi smutno bez mamuni wczoraj poszłam z ciocią niunią i z Wandzią na Kępę, ale ciocia Niunia musiała jechać do Chrostowskiego więc jechałysmy dorożką i wie mamunia co mi się stało na nieszczęście, któremu wiem że sama byłam winna, ale już stało się nic niepomoga nic płacze ani gniewy nic co było to nie jest nie pisze się wre jest, zgóbiłam książeczkę do nabożeństwa ta co od cioci Mani. Niech mamusia przyjedzie na Kępę, ale niech mamunia się nie gniewa o książeczkę bo ja i tak mam dosyć, dosyć się napłakałam jest mi tu bardzo dorbze tylko tęśkno za mamunią.
mamuniu najukochańsza
córeczka Janinka 

Wspomniana w liście Wanda to Wanda z domu Orlicka po mężu Poniatowska. Niunia to jej mama Henryka z domu Adamska )siostra Antoleńka), zwana czasem Heńką, a Mańcia to Maria Węgierkiewiczowa tez z domu Adamska (druga siostra Antoleńka). Wanda Poniatowska, wraz ze swą matką Henryką Orlicką, zostały w czasie okupacji wyprowadzone w ruiny zlikwidowanego już wtedy getta i rozstrzelane przez Niemców 10 lutego 1944 roku.

Na zdjęciu poniżej Wanda jako dziecko i Wanda doroślejsza, ale jeszcze przed wojną.  

A tu jeszcze raz, dla przypomnienia, Antoleniek z siostrami.

Antoni Adamski z siostrami Henryką i Marią

Pocztówka od matki

W pamiątkach związanych z Antoleńkiem i jego rodziną zachowała się też osobliwa pocztówka. oto autorem treści jest z pewnością jego matka Emilia Wróblewska, ale pisał ją pod jej dyktando prawdopodobnie prawdopodobnie mały Erazm Maria Węgierkiewicz, czyli syn siostry Antoleńka – Mańci. Można to poznać po tytule “Kochany Wuju”. Mańcia to ta z sióstr, która najpierw pracowała w cukierni u Lardellego, a potem prowadziła własną w danym lokalu po Lardellim przy ul. Boduena. To od niej na wyjazd do sanatorium Antoleniek dostał pudełko ciastek, do którego – jak wynika z jednego z listów – wparowała mysz na łasuchowanie.

Wt. D. 23 cz.
Kochany Wuju,
Kochany Antku,
Pocztówke odebrałam dnia 23 czerwca. Smuci mnie, że dłużej nie możesz wytrzymać na tem wygnaniu. Myśli moje są wciąż przy Tobie. Do Michci możesz adresować na Miodową nr 3. Tam gdzie jest Mańcia. Ściskam Cię. Twoja Matka

Skręcipitka i reszta rodziny Antoleńka, czyli II Wojna Światowa cz. II

Obiecywałem, że jeszcze napiszę, co w czasie wojny działo się ze Skręcipitką. Ale to także losy pozostałej rodziny Antoleńka i Skręcipitki. Antoleńkowa siostra Maria wyszła za Węgierkiewicza. To ta Mańcia, która podarowała mu pudełko ciastek, gdy jechał do sanatorium. Chodzi o to pudełko, z którego wyskoczyła… mysz. Przed wojną Mańcia prowadziła cukiernię na Boduena. Oto kolejny fragment wspomnień wnuka Skręcipitki:

„(…) Następnego dnia (Trwa jeszcze obrona Warszawy we wrześniu 1939 roku. – Przyp. ZM.) rozpoczęły się naloty od rana. Samoloty niemieckie nadlatywały falami, co kilkanaście minut. Huk eksplodujących bomb mieszał się ze szczekaniem zenitówek. Ojciec z samego rana wyszedł na miasto. My z mamą schodziliśmy ciągle do piwnic. Dziadkowie przenieśli się dwa piętra wyżej, do państwa Wydrzyckich, a babcia Karolcia poszła do siostry dziadka, a naszej ciotki, Marii Węgierkiewiczowej, na Boduena, gdzie ciotka prowadziła cukiernię w dawnym lokalu Lardellego.”

Co z Geniem? Który pierwszy od Janki miał Historię Polski w 24 obrazkach? I który wiedział, jaki naprawdę jest tytuł książki Sienkiewicza o przygodach Stasia i Nel?  Co z domem, i który Skręcipitka wybudowała w 1938 roku, a w 1939 kończyła?

„Zaszliśmy też do rodziny mamy na Saską Kępę. (Opisana historia dotyczy okresu tuż po kapitulacji – przyp. ZM.) Cioteczny brat mamy, wuj Genek Chodkowski, już wrócił. Walczył, jako porucznik w obronie Grochowa. W dniu kapitulacji schował mundur, nie poszedł do niewoli. Na niemieckie wezwania do rejestracji oficerów nie zgłaszał się. Kilkudziesięcioletni drewniany domek prababci, Anny Przybytkowskiej, był cały. Natomiast w narożnik domu babci Karolci uderzyła bomba.”

Chodzi o ten dom, w którym teraz mieszkam.
W innym fragmencie jest szerzej o obu chłopakach – Heniu i Geniu…

„Kiedyś z mamą odwiedziliśmy jej ciotecznych braci na Saskiej Kępie, wujów Genka i Henryka Chodkowskich. Mama, starsza parę lat, mówiła zawsze o nich z dumą: „Fajne chłopaki” (mieli wówczas dwadzieścia sześć i dwadzieścia osiem lat). Wujowie mieszkali na parterze. Gdy tylko weszliśmy, wuj Henryk  z  dumą  zademonstrował nam swój „wynalazek”. W pokoju nad garażem wujowie przebili w podłodze otwór, zakrywając go klapą maskowaną podłogową klepką i dywanikiem. „Jak Niemcy do drzwi wejściowych — mówił — to my przez klapę do garażu i chodu.” Ta klapa w podłodze kilkakrotnie uratowała im życie.
Obydwaj wujowie bardzo mi imponowali. U wuja Genka w szafie wisiała szabla. Był on bowiem oficerem. W 1939 roku obydwaj walczyli. Wuj Heniek gdzieś na północnym wschodzie, a wuj Genek w Warszawie, na Zaciszu, bronił Grochowa w 80 pułku piechoty. Wuj Henryk wrócił dopiero w październiku. Wuj Genek zaraz po kapitulacji przyszedł do domu, mundur powiesił w szafie obok szabli, która w tej wojnie okazała się nieprzydatna. Szabla ta zawsze mnie zachwycała. Miała dedykację. Wuj Henryk bowiem pracował przed wojną w fabryce szabel Borowskiego. Wykonywał na szablach rysunki i napisy. Gdy wuj Genek otrzymał promocję oficerską, brat sprezentował mu tę szablę. Miała na prawym płazie przy zastawie wytrawiony medalion z Matką Boską, dalej orła i napis: „Honor i Ojczyzna”, na lewym płazie przy zastawie — syrenę, a dalej napis: „ppor. Eugeniuszowi Chodkowskiemu brat Henryk.” (W latach 90-tych, po śmierci obu „chłopaków”, dorosły już wówczas wnuczek Skręcipitki otrzymał na własność szablę, która fascynowała go od dzieciństwa. – Przyp. ZM.)

Obydwaj wujowie zajmowali się sportem. Wuj Henryk był namiętnym wioślarzem, toteż gdy tylko zaczęła się okupacja i powstały kłopoty z zaopatrzeniem w żywność, zbudował mały sportowy kajak i pływał nim Wisłą aż do Kozienic (Z Kozienic pochodził jego ojciec, malarz Wacław Chodkowski. – Przyp. ZM.), szmuglując jedzenie dla całej rodziny. Płaską sportową łajbą doskonale omijał nocą niemieckie wodne strefy. Groźna Wisła była bezpieczniejsza niż polskie drogi i ulice Warszawy.

Co z druga siostrą Antoleńka, Henryką, zwaną Heńką? Tą, która wyszła za Janka Orlickiego?

„Na drugi dzień babcia Karolcia pojechała na Saską Kępę do ciotek. Wróciła zapłakana. Tego samego dnia, co u nas tam też była blokada. Gestapo otoczyło willę kuzynki babci, Marii Karpowiczowej, która wynajęła mieszkanie jakimś młodym lokatorom, państwu Tyszkom. Gdy żandarmi obstawili dom i weszli przez furtkę, z okien willi posypały się na nich strzały i granaty. Kilka godzin oblegali willę. Wszyscy obrońcy zginęli. Okazało się, że w willi pracowała tajna drukarnia. Czy ciotka o tym wiedziała? Podczas najścia gestapo nie było jej w domu. Gdy wróciła, zabrano ją na Szucha. Od tej pory ślad po niej zaginął.
W Warszawie wrzało. Wokół obrony drukarni na ulicy Lipskiej 26 na Saskiej Kępie powstawały całe legendy. Opowiadano, że wśród obrońców drukarni znajdowała się kobieta z maleńkim dzieckiem na ręku. Miała strzelać do ostatniego naboju, który zachowała dla siebie.
10 lutego w ruinach getta rozstrzelano ciotkę Henrykę Orlicką, a 11 lutego ciotkę Wandę Poniatowską. Obie te wiadomości uzyskała ciotka Halina Czekańska w dwa dni po śmierci ciotek. W domu zapanowała żałoba.”

Antoni Adamski z siostrami Henryką i Marią

Na zdjęciu z początku XX wieku Antoleniek z siostrami: Henryka (rozstrzelana w ruinach getta) z lewej i Mańcia (od pudełka z ciastkami) z prawej

Co dalej z ukochanymi Antoleńka? O tym wkrótce. w końcu zbliża się kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego… Co wtedy robiły?

C.D.N.