Skręcipitka i reszta rodziny Antoleńka, czyli II Wojna Światowa cz. IV – Powstanie Warszawskie

Gdy wybuchło Powstanie Janka – córka Antoleńka była w zaawansowanej ciąży. Spodziewała się trzeciego dziecka. Jej najstarszy syn Antek, nazwany tak na cześć zmarłego ojca, poszedł do Powstania. Mąż Bronisław też. Została z 12-letnim Maćkiem, który biegał między domem, a umieszczonym w bloku na Sadybie szpitalem polowym, z teściami i matką, czyli Skręcipitką. To właśnie na tę ostatnią spadła opieka nad małym Jasiem z Zamojszczyzny.

„Wróciłem przed naszą klatkę schodową. Na stopniach wejściowych matka z babcią i panią Szczerkowską oraz nianią małej Tereski obierały jabłka na marmoladę dla żołnierzy. Tereska o dwa kroki dalej dreptała niezdarnie, trzymając się drutu ogradzającego trawnik. (…)  W ogrodzie panował ruch, przechodzili wciąż żołnierze, łącznicy, sanitariuszki. Nagle za figurą Matki Boskiej w ogródku generałowej dostrzegłem obłok ziemi i dymu. Powietrze wokół pociemniało, równocześnie rozległa się potężna detonacja i prąd sprężonego powietrza uderzył mnie z taką siłą, że aż zachwiałem się na nogach. W sekundę później usłyszałem rozdzierający krzyk dziecka, który umilkł nagle, ustępując krzykom kobiet. Obejrzałem się. Przed klatką była kotłowanina. Babcia (Skręcipitka – przyp. ZM) niezdarnie podnosiła się z ziemi i ciągnęła za rączkę wyrywającego się Janka. Niania Tereski krzyczała rozpaczliwie, podnosząc dziecko. Z otwartej buzi Tereski sączyła się wąska strużka krwi. Ktoś pobiegł do klatki numer 7 po sanitariuszkę. Przybiegła natychmiast siostra o czarnych, siwiejących włosach, ubrana w granatowy tenisowy żakiet. Wzięła delikatnie „lejące się przez ręce” dziecko i pobiegła w kierunku sali operacyjnej. Niania Tereski zanosiła się szlochem. (…) Zszedłem do piwnicy. Detonacje nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Myślałem o Teresce — szpital tuż, tuż, pomoc natychmiast, na pewno wyzdrowieje. Niestety, za półtorej godziny przyniesiono z powrotem ciało Tereski. Odłamek, który ją uderzył w plecy, przebił opłucną — krwotok i koniec. (…) Po południu ojciec przyniósł z fortu skrzynię po pancerfaustach. Mocna była, okuta metalowymi płaskownikami. Poszliśmy do mieszkania państwa Szczerkowskich. W ostatnim pokoju na wprost korytarza leżała na tapczanie Tereska. Jak duża lalka z wosku. Na umytej buzi nie było już krwi. Ciałko spowijał wokół pasa i piersi bezużyteczny teraz bandaż. Otworzyliśmy skrzynię. Młotkiem i obcęgami wyrwaliśmy drewniane łożyska po pancerfaustach. Ktoś wyścielił dno jakimś prześcieradłem. Ojciec w milczeniu ułożył w skrzyni Tereskę. Wieko nie domykało się, bo skrzynia była za płytka, więc wrzasnął na mnie, bym przyniósł kawałek drewna, to się podłoży pod wieko. W milczeniu pobiegłem do kuchni. Miałem żal do ojca, że na mnie krzyczy. Bezradnie szukałem odpowiedniego drewna za piecem, gdy nagle z pokoju, gdzie była Tereska, doszedł mnie szloch. Stanąłem w drzwiach. Ojciec, klęcząc nad skrzynią, z trudem opanowywał łkanie. Nie pamiętam, kto prócz mnie i pani Szczerkowskiej był przy tym.
Grób dla Tereski kopaliśmy jak zwykle z panią Władzią. Był to już drugi rząd grobów. Kopaliśmy pomiędzy dwoma krzakami bzu.”

Sadyba skapitulowała. Całą rodzinę Niemcy pognali do Pruszkowa. Po drodze wszyscy na zmianę nieśli małego Janka Tchórza. Na miejscu w obozie przejściowym w Pruszkowie ciężarną Jankę rozdzielono z mężem. Na zdjęciu autor wspomnień Maciej Piekarski – zdjęcie pochodzi z okresu tuż po wojnie. Czy widać podobieństwo do dziadka Antoleńka?

C.D.N.

Co mógł śpiewać Antoleniek?

Z tej racji, że skończyłem szkołę muzyczną, a w swoim czasie studiowałem śpiew operowy, czyli mówiąc krótko: lubię muzykę i lubię śpiewać bardzo ciekawiło mnie, co jeszcze w ogóle (nie tylko w sanatorium) mógł śpiewać Antoleniek. Znalazłem taki tekst… To fragment książki napisanej przez jego wnuka Macieja Piekarskiego. Tytuł: „Tak zapamiętałem”. To wspomnienia z czasów wojny i okupacji. Autor opisuje wybuch powstania warszawskiego i pożegnanie z bratem, który na cześć dziadka został nazwany… Antonim (Poległ w tym powstaniu mając niespełna 16 lat).

Przypominam sobie, jak matka chcąc, żebyśmy prędzej usnęli, opowiadała nam różne wydarzenia z powstania 1863 roku, o których opowiadał jej dziad, a nasz pradziad – jako dwunastoletni chłopak brał udział w powstaniu styczniowym wraz ze swym ojcem. Za udział w powstaniu rodzina pradziada musiała zostawić majątek pod Przemyślem i szukać chleba gdzie indziej. Często po tych opowieściach matka śpiewała nam jeszcze pieśni powstańcze z 1863 roku. Pamiętam je wraz z melodiami do dziś. Do dnia dzisiejszego w pokoju, który należał do mojej babki, wisi niewielka akwarela, przedstawiająca wąsatego mężczyznę w czamarze, z konfederatką w ręku, klęczącego przed krzyżem na tle krajobrazu z miasteczkiem i wieżą kościelną nad nim; w górze chmury się rozstępują odsłaniając wizerunek Orła Białego na czerwonym polu. Od najwcześniejszego dzieciństwa lubiłem przyglądać się temu obrazkowi i dziesiątki razy pytałem babką, co on oznacza i jaka jest jego historia. Prababka moja, Emilia Wróblewska, w młodości dostała ten obrazek od powstańca, który siedział w więzieniu w Radomiu za udział w powstaniu styczniowym. Otrzymała ten obrazek na pamiątkę pomocy, jakiej udzieliła biednemu więźniowi. U dołu obrazka jest wymalowany ułożony z kwiatów monogram prababki: EW. Ile razy patrzę na ten obrazek, tyle razy dźwięczą mi w uszach słowa pieśni śpiewanej przez matkę: „W krwawym polu srebrne ptaszę…”

Wprawdzie w tekście jest mowa o teściu Antoleńka, ale tę pieśń każdy wtedy znał…

Słowa: Wincenty Pol, muzyka: Alfred Bojarski

No i tak dla przypomnienia obrazek opisany w cytowanym fragmencie wspomnień. Kwiaty wyraźnie układają się w inicjały EW…

PS A w niedzielę… zapraszam na spektakl do Kutna.